zabiłam je. stałam nad ich ciałami i zakrwawionym od ich krwi nożem w ręku i płakałam. po chwili pojawił się Kurt.. nie wiem skąd On się przy mnie wziął. spojrzał na mnie, a ja na niego. potem spojrzał na ich martwe ciała.. i znów na mnie. wyjął z kieszeni pistolet. podał mi go i kazał się zastrzelić. nas. oboje. wzięłam go od niego po czym wycelowałam w Kurta.. to było straszne. nie chciałam tego zrobić.. spust tak jakby sam się nacisnął i po sekundzie, która wydawała się wiecznością patrzałam jak upada. umarł. po chwili wpatrywania się w martwe ciała i Kurta i dziewczyn, które były dla mnie wszystkim, ale w tej chwili były martwe przeze mnie... sama przystawiłam sobie lufę do skroni. strzeliłam. zapadła ciemność. i się obudziłam.. trzeci raz ten sam sen. nie wiem co mam o tym myśleć. i chyba nie chcę.