To to powyżej to takie tam zabawy węglem, ale ja nie o tym ; )
Wczorajszy koncert Tides From Nebula - bezbłędny. Chłopaki musieli grać w sali niewiele większej od kiosku ruchu na scenie przypominającej wielkością nieduże łóżko, ale pokazali taką ekspresję sceniczną, że wszystkim gały powyłaziły z orbit. Kapitalna atmosfera i niesamowity klimat. Grający przed nimi NAO to jakaś hybryda Red Sparowes z Nightwish czy czymś w tym stylu, babki na wokalu w ogóle nie było słychać (ciężko było rozróżnić, czy śpiewa po polsku, czy po angielsku czy po chińsku). Stali jak kołki na tej scence, nie bardzo wiedząc co robić, czasem tylko pokiwali głowami i potupali nóżką. Od Tides From Nebula powinni się wiele nauczyć, ci kolesie naprawdę żyją swoją muzyką.
Klub też spoko, piwko po szóstce, więc naprawdę tanio, ładny wystrój i ładna barmanka przede wszystkim.
No i miło było spotkać w jednym miejscu takie zagęszczenie różnego rodzaju dziwolągów, serio.