Przez ostatnie trzy dni nie szło mi najlepiej - ani nauka, ani dieta. Wygląda na to, że jestem z siebie nałogowo niezadowolona, ale może to i dobrze - ostatnio wpadło mi w ucho, że często to właśnie niezadowolenie sprawia, że jesteśmy w stanie osiągać swoje cele. Ciekawe, czy kiedykolwiek popchnie mnie to do osiągnięcia czegokolwiek - w końcu tak wiele bym chciała, a o tak niewiele potrafię zawalczyć. Życie to pasmo sukcesów i porażek, tak powiadają. Tylko czemu porażki są bardziej zapamiętywalne niż sukcesy? Czemu to porażki odczuwa się dłużej i intensywniej?
Bardzo chciałabym przestać się martwić studiami, przestać stresować tą całą pracą, którą muszę wykonać w domu, aby czegoś się nauczyć. Zdobywanie wiedzy powinno wyglądać inaczej. Wolałabym uczyć się doświadczalnie, a nie poprzez zapamiętywanie miliona wzorów i niewiele znaczących słów. Chcę wiedzieć, jak działa świat. Chcę wiedzieć wszystko i rozumieć. Wiedzieć. W praktyce, nie w teorii. Niepotrzebne fakty tylko zaśmiecają mi pamięć...
Ostatnio coraz częściej zdarza mi się zbyt dużo myśleć o życiu. To sprawia, że czuję się emocjonalnie stara. Myślę o rzeczach, o których nie zdarzało mi się myśleć wcześniej - o własnym mieszkaniu, pracy, założeniu rodziny. Są chwile, kiedy pragnę mieć już pierścionek na palcu. To już ten czas? Może teraz zabrzmię jak 70-latka, ale człowiek "za młodu" myśli o przygodach, marzy o świecie, o cudownych historiach, które sam będzie tworzyć, a później przychodzi taka chwila, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że przez ostatnie 20 lat marnował jedynie czas. Życie nie jest wcale takie długie, a zapominamy o tym, jak bardzo ważnym jest żeby na sam koniec być zadowolonym z siebie i z tego, czego dokonaliśmy. W tej chwili jestem już po CZTERNASTU LATACH nauki - podstawówka, gimnazjum, liceum, teraz studia. Większość swojego życia spędziłam w szkole i przygotowując się do szkoły. Obowiązek nauki, w takiej formie, jaka jest obecnie, zabija wszystkie marzenia. Tak naprawdę, coś takiego jak "czas wolny" nie istnieje, kiedy jest się uczniem lub studentem. Wolne popołudnia tak naprawdę nie są wolne. Wolne weekendy również. Cały "czas wolny" to czas na przygotowanie się na kolejne dni, które wcale wolne nie są. I właśnie w ten sposób spędziłam większość swojego życia. Czyż to nie jest demotywujące? Tyle czasu, który można było poświęcić na spełnienie marzeń. Tyle zainteresowań, które mogły się rozwinąć. Tak wiele zmarnowanych dni. A jednak, teraz siedzę tu, patrzę w monitor, a przede mną leżą notatki do następnego zaliczenia... Czuję się jak więzień w pułapce obowiązku, otoczona milionem oczekiwań innych ludzi względem mnie samej. "Zdobądź wykształcenie, miej dobrą pracę." Przez tyle lat oczekują tego od nas rodzice, że w końcu sami zaczynamy tego od siebie oczekiwać. I wtedy chyba następuje ten moment kiedy nie ma już odwrotu.
Może w tym roku uda mi się uciec od tej strasznej rutyny i wreszcie zmienić coś w swoim życiu. Może tym razem...