Zbliżała się wigilia. Chlopiec chcial tylko poczuc odrobine usmiechu w te swieta. Byl przygnebiony nie mowil nikomu co go dreczy. Nie chcial sie zalic i martwic nikogo. Czul ze te swieta moga juz byc ostatnie. Chcial je spedzic wyjatkowo. W zgodzie ze wszystkimi ktorych znal. Przeczuwal ze cos jest nie tak. Byl smutny i przygnebiony. Jak co dzien tak i dzien przed wigilia zakladal maske i udawal ze wszystko gra. Nie czul wsparcia bylo mu bardzo zle. Chcial sie pozegnac ale jak sie zegnac bez przywitanie. Odtracony rozmyslal w nocy a w dzien byl nie obecny. Wiedzial ze jutro wigilia dzien wyjatkowy dla niego jak i dla innych. Nie cieszyl sie ze swiat. Mial co innego w glowie. Nikomu nie powiedzial bo nikt nie chcial sluchac. Na zajutrz wie ze bd tak jak to sobie zaplanowal. Zalozy ponownie maske do wigilijnego stolu i tak miną mu świeta. Jak zdazy dowie sie wszystkiego jak nie.. na zawsze pozostanie w nieswiadomosci...