Małe, odrzucone emo, masochistycznie słuchające "Nothing Else Matters". Znowu musiało się tak skończyć. Zawsze się tak kończy. Dlaczego jeszcze się nie przyzwyczaiłam? To chyba kwestia tego, jaka jestem. Czy pozostaje mi czekać na wyjątek potwierdzający regułę? A może nigdy się nie uda? Wiem jedno - już nie zaryzukuję, jestem na to zbyt żałosna. Poczekam na inicjatywę. A w pamięci pozostaną spontaniczne akcje, których zawsze jest za mało. Bo wspomnienia bolą, ale warto je mieć.