Siedziała na parapecie, otworzyła brzoskwiniowego tymbarka, odruchowo spoglądając na kapsel: Marzenia się spełniają. Jak co noc obserwowała niebo. Robiła to instynktownie, wiedziała, że On w tym momencie patrzy na tę samą gwiazdę, czuła to. W tym momencie rozległ się dźwięk przychodzącego smsa. Wzięła do ręki telefon, gdzie widniała nazwa jej całego świata. 01:01 ma chłopak wyczucie zaśmiała się i zaczęła czytać wiadomość: Kochanie, możesz wejść na gg?. Przepraszam, że się odzywam dopiero teraz, musiałem z rodzicami załatwić kilka spraw przez ostatnie kilka dni. Tak wywiązała się rozmowa. Potrafili przepisać ze sobą całe godziny, nigdy nie brakowało im tematów, znali siebie na wylot, doskonale wiedzieli, kiedy ich ukochana osoba ma zły humor i doskonale potrafili go jej poprawić, wzajemnie się uzupełniali. Byli przykładem bezgranicznej miłości, zakochali się w swoich charakterach, nie wyglądzie, gdyż dzieliło ich niecałe 750 km. Miłość na odległość? Rodzina i najbliżsi tego nie akceptowali, co więcej, uważali, że oboje marnują swoją młodość na spędzanie jej przy komputerze, na skype albo gg, zamiast szaleć i cieszyć się życiem z innymi. Ale dla nich opinie przyjaciół się nie liczyły, zadaniem każdego jest odnalezienie swojej drugiej połówki, swojej bratniej duszy. Kto powiedział, że jest ona w tym samym mieście? Kto powiedział, że to tamten chłopak z sąsiedztwa, tamta dziewczyna z klasy? To trzeba czuć samemu, samemu trzeba odnaleźć własne szczęście, chociażby miało się szukać 750 km dalej. Z/w Słońce odczytała, po czym ponownie zaczęła rozmyślać o dzielącej ich odległości. Kolejna łza spłynęła jej po policzku, odczuła cholerną pustkę w środku. Brak jej było jego bliskości, tak bardzo chciała go w końcu przytulić, zobaczyć, poczuć jego obecność. Tak naprawdę chciała być już jego. Ochłonęła. Jeszcze ponad półtora roku musi czekać żeby zobaczyć go po raz pierwszy. Wiedziała, że nigdy się nie podda i będzie z upragnieniem czekać na ukochanego.
Minęło 20 minut, odkąd nie ma go na gadu. Dosyć długopomyślała. Dochodziła 2 w nocy, zmęczenie wygrało, zasnęła z laptopem na kolanach. Ocknęła się po godzinie 4, obudziło ją głośne pukanie. Zerknęła na okno rozmowy, nie odpisał... Chociaż uznała, że na pewno miał powód, aby nie odpisać, lekko się zaniepokoiła. Jednak nie to jej powinno teraz chodzić po głowie, kto do cholery dobija się do drzwi?! Zeszła na dół, a że nie należała do ostrożnych, szybko otworzyła drzwi z chęcią wygarnięcia osobie, która zakłóciła jej sen. Lecz w tym momencie nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. W drzwiach ukazała się postać, którą widziała po raz pierwszy, jednak znała doskonale. Rozpoznawała nieziemski uśmiech, błyskotliwe spojrzenie. Jej delikatne ciało zaczęło drżeć, a oczy nabierać blasku. Nie mogła w to uwierzyć. On, widząc ogromne zaskoczenie swojej luby, a sam wariując ze szczęścia, przytulił ją jak najmocniej potrafił i pocałował w czoło.
- Już jestem kochanie. odpowiedział z niezwykłą czułością.
Po kilkunastu minutach powitania, kiedy dziewczyna wreszcie oprzytomniała, zaprosiła go do środka. Nastawiła herbatę, chociaż z nagłego napływu szczęścia poparzyła się wrzątkiem, pomyliła cukier z solą i porozlewała wodę w całej kuchni, i tak uśmiech nie schodził jej z twarzy. Wróciła do pokoju, odłożyła filiżanki na stoliku. Usiadła obok niego, uszczypnęła się po raz kolejny, aby upewnić się, że to naprawdę nie sen.
- Jak.. jak się tu znalazłeś? Jak to możliwe? zapytała.
- Widzisz kochanie obiecałem, ze przyjadę i jestem . Odpowiedział z czułością w głosie .
- Ale dlaczego nic nie powiedziałeś, że przyjedziesz dzisiaj ?
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę
- Wariat! Mój kochany wariat. odpowiedziała, po chwili odczuwając lekkie dreszcze.
- Ja wariat? Ja nie sypiam przy otwartym oknie w taki ziąb! zaśmiał się.
Dziewczyna wstała, podeszła do okna zamykając je, zerknęła na parapet. Uśmiechnęła się, wzięła do ręki kapsel. Marzenia się spełniają odczytała, po czym wróciła, wtulając się do swojego szczęścia.