Na początku zawsze zakładasz, że z tą osobą jest wszystko ok, później z każdą chwilą poznajesz ją bardziej i zauważasz, że na początku miałeś rację. Po jakimś czasie zaczynasz dostrzegać drobne różnice, ale w głowie masz myśl "to tylko drobnostka, damy radę". Nie skreślisz przecież fajnej osoby przez jakąś drobnostkę. Lecz po czasie tych drobnostek jest coraz więcej, a także każda kolejna składa się na poprzednią i przestają być drobnostkami a stają się problemami. W pewnym momencie się budzisz i okazuję się, że ten związek to jeden wielki problem. I już wiesz, że żeby zostać tu gdzie jesteś i wyeliminować problemy potrzebujesz ogromnych zasobów energii na którą Cię po prostu już nie stać. Przypominasz sobie jak dużo energii straciłeś w poprzednim związku, a czego efektem i tak było rozstanie. I nie chcesz. Dlatego oznajmiasz tej osobie jak dużo ma ze sobą do zrobienia, żeby wam się udało. Po czym się rozstajecie a jedyne co Ci zostaje to masa pytań, na które z każdą chwilą będzie inna odpowiedź.
Po raz kolejny zostajesz sam i po raz kolejny rozpieprzył Ci się związek, a główne pytanie jakie Ci krąży tak naprawdę po głowie to: co jest ze mną nie tak?