Drzewa w Parku Ekologicznym.
I tak, to zdjęcie takie było.. żadnego przyciemnienia, niczego.
Cholernie je lubię.
Dzień zacny, daaaawno takiego nie było.
Spałam do 11, uwielbiam to. Ogarnianie się,
śniadanie o 12 też spoko. 12:30 Sandra, Nelson i Iza przyszły po mnie.
Potem po Kube, który od wczoraj jest Pedokubą, a ja jestem Pedopusią,
ale to dłuższa historia :D
Od jakichś.. 3, 4 lat nie wyłaziłam jeździć na sankach a dzisiaj nawet swoje wzięłam.
3/4 drogi ciągnęłam Nelę na sankach.
Sory, górka na wąwozach jest powalająca. 2 gleby razem z Nelsonem z niej.
Najpierw zjechałyśmy we dwie to na dole gleba na bok razem z sankami..
Potem mijając połowę zjazdu zaczęłam zsuwać się z sanek i jebłam do tyłu,
a Nela za chwile gleba do przodu z nich. Ja leże i się śmieją a Nela skacze z dużej ilości śniegu pod kurtką.
Potem z innej górki na jabłku zjeżdżałam.. najpierw normalnie, potem gleba,
potem swoimi sankami 3 razy w kamienie przygrzmociłam.. ale radochy dużo.
Później inni ludzie po przyłazili i nam miejsca brakować zaczęło, to zwinęliśmy się.
Fajnie, że Nela taki siłacz i mnie ciągnęła na sankach.. sory, nadal nie mogę w to uwierzyć.
Sanki po zjeździe Kuby trochę ucierpiały, ale żyją.
Do dziadków potem, i tak trochę mi zimno od tamtego czasu.
No to jutro Nela, Sandra i Kuba chyba też o 12 wbijają do mnie.
Propsy dla Kuby, przestał nosić rurki, w końcu!
Idę po ogarniać, przed 20 jakoś trzeba z psem pójść.
Wczorajszy.. tfu, dzisiejsza noc, gadanie z Kubą i płakanie ze śmiechu bezcenne.
Od dzisiaj jestem Pedopusia, Kuba jest Pedokubą..
Jesteśmy Pedosektą, a Sandra się nas boi.
Narka.
Przestałam liczyć ile razy dziennie tego słucham..