Hahahaha, taka tam ja z zawodów . Niech już będzie, bo nie mam co dodawać. Z dedykacją
.
Wczoraj nie było notki, bo ledwie żywa dowlokłam się do domu xd. Na stajni od 7, najpierw noszenie nagród do budki, potem rzeźbienie czegoś w grzywie Karmen. Zrobienie sobie siary przed gościem od muzyki (oj, ten to już w ogl nas nie lubi xdd) i gospodarzem toru; bo kierownik kazał się "rzucać" i pokazywać, gdzie jest parking . Dostałyśmy takie fajne plakietki "Obsługa zawodów", +10 do lansu xd. Później usawianie parkuru; zaczęła się pierwsza klasa. Cięcie pastucha kombinerkami <ok>. Monika z Amberką zajęły 2 miejsce, gratulacje jeszcze raz! :)
Chyba po Lce licencyjnej była przerwa obiadowa, ok. 14, dopiero połowa, a my już byłyśmy wykończone :P. W pewnym momencie dosałam od dziewczyn konia, całkiem fajną Siwą, chodzącą Ptki i Nki ;). W ogóle nie wiedziałam o co chodzi, ale jak dają konia to brać, nie? xd No więc Siwa mnie wytargała po całej trawie xd.
Zjarałyśmy się strasznie, bo caly czas siedziałyśmy/biegałyśmy na slońcu! Wiedziałam, że będzie ciepło, no ale że aż tak! O.o Wszyscy, szczególnie Adaś, byliśmy w kolorze dojrzałych pomidorów. W końcu kierownik się nad nami zlitował i dał mi i Paulnie szpanerskie czapeczki, następne +10 do lansu ;d.
W międzyczasie latanie do sklepu, bieganie wszędzie i we wszystkich kierunkach, poprawianie parkuru, lanie się wodą na myjce... i takie tam country, techno i last christmas w głośnikach .
Po zawodach najgorsze, czyli trupy znoszące z ujeżdżalni stojaki, drągi, kłódki, krzaki, kwiaty... myślałam, że tam umrę x.x.
Ale i tak zawody super .