Więc za mną pierwszy tydzień szkoły. Było lepiej niż się spodziewałam - nic nowego, wszakże rzadko kiedy cokolwiek dzieje się zgodnie z moimi oczekiwaniami. Klasa zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Co prawda, nie zaraz pierwszego, normalnego, szkolnego dnia, ale później. Wszyscy są otwarci, mili i w ogóle zajebiści. Pani wychowawczyni też. Więc pierwsze koty już za mną, teraz wystarczy tylko przeżyć do końca pierwszego semestru i będzie good.
Jedyne co mnie zaskoczyło, to ilość pracy domowej już zadanej. Sądziłam, (znowu błędnie, lecz przecie to ja) że te pierwsze dni będą luźnie itd. A tu - dupa. Dwa wypracowania, przeanalizowanie trzech tekstów piosenek i wiele innych. Szkoła średnia, niestety.
Byłam wczoraj z moją nową klasą na wyjściu integracyjnym w Samociążku. Nie jechaliśmy autobusem. Wszystko. Na. Piechotę. Ale ogółem nie było tak źle. Parę dziewczyn z klasy jest naprawdę spoko. (Podziękowania dla Nicole za zdjęcia, które - mam nadzieję - niedługo dostanę) Chłopacy tez niczego sobie, tylko czasami strasznie pajacują.
Idę pisać wypracowanie - nie chcę żeby pierwszą moją oceną była jedynka. Byłby to zdecydowanie zły omen.