Wczoraj cały dzień miałam czkawkę, a potem w nocy miałam bardzo głupie sny. Bardzo często mówię "głupi" i "kuźwa". Powinnam przestać.
Dużo gadam i gęsto siedzę cicho. Mam ręce brudne o akwareli i usta pełne kokosowych kulek z migdałem w środku. Słucham piosenek z bajek Disney'a i myślę kadrami.
Pięta szczeka tak głośno, że mózg mi wyszczeka. Bo boli mnie głowa jeszcze trochę od choroby, od grypy, która mnie przewiała i od której myślałam, że będę leżała na kanapie cały tydzień i piła będę te ohydne, potrzebne do egzystencji lekarstwa. Boli mnie gardło i mam popękane usta. Opowiadania Stachury wcale nie robią mi sielanki pełnej kurzu, mazurskiego słońca i spalonej trawy. Tylko dzielę z nim bólu znów trochę i czytam listy do Olgi i zastanawiam się, czy w ogóle dobrze, jeśli miałabym chcieć być nią. Żeby ktoś tak pisał i czuł, wydotykał mi litery swoimi palcami i oczami mnie w nich wypatrywał.
I trudno tak się skupić na swojej w środku, tak głęboko schowanej delikatnej siebie i nieco pogubionej, skoro każdy czegoś chce i ciąga ją i ciąga i próbuje wyszarpnąć za rękę ze środka na zewnątrz, gdzie zimno jest nadal i nic nie otula swoją prostotą. A potem idzie sobie tak po prostu z ustami zaciśniętymi w wąską kreskę i obojętnością wymalowaną na plecach i nie zamknie drzwi nawet z pośpiechu. Lubię minimalizm, ale skończyły mi się już pomysły na zapełnienie kolejnej sprezentowanej pustki. Lubię ściany, które są pełne wspomnień ocieplających powietrze, ale teraz mam na tych ścianach trochę cieni i kilka zdjęć małych bezbronnych stworzeń polnych.
I zmęczyłam się leżeniem w pozycji mniej lub bardziej embrionalnej i oglądaniem samotnie pięknych scenariuszy w mojej głowie, której i tak nikt nie zrozumiał do tej pory. Brakuje ciepła, zapachu i głosu, smaku kogoś, kto będzie w tej głowie i obok mnie. W pozycji mniej lub bardziej embrionalnej i będzie miał swoją własną, prawdziwą głowę, którą w końcu przeczytam i się jej nauczę. I będziemy mieli pokrewieństwo dusz, porozumiewanie się bez słów. I nabałaganimy jak nigdy dotąd, zamęt zrobimy. Bo chciałabym z kimś ciszą i zapachem herbaty wieczornej i wschodem słońca rozmawiać i być tak po prostu, bez oczywistych powodów. Czuć czyjś dżins i nosić czyjś zapach, uśmiechem się zamieniać i robić naleśniki rano.
Smak gorącej, pomarańczowej cytryny rano i oszronione czerwone wino nade mną towarzyszą mi w kolejnej podróży. Mnie samej. Mam gorące od słońca włosy i zdjęcia promieni słonecznych, odbijających się od brudnej szyby, które nie wychodzą mi ślicznie.
Lis (nie)powiedział, że się nie boi.
Lis powiedział, że się nie boi.
Mess
schulz23
10 GRUDNIA 2022
bassistee
24 KWIETNIA 2021
ayon
5 LUTEGO 2020
photoblog
12 MAJA 2016
Inni zdjęcia: 138. atanaRower aceg:) dorcia2700935 photoslove25włóczykij itaaanDo mycia szyb. ezekh114Nie płacz przyjacielu bluebird11Znane. ezekh114Dzisiejsza TĘCZA (15.05.2025r.) xavekittyxBizu vullgaris