W morzu jest coś kojąco bezkresnego. Nieprzewidywalna siła otulona delikatnymi ozdobnikami pienistych fal.
Wiatr niosący zmiany, piasek, który przypomina o ostateczności.
Życie, którego nie widać.
W tej burzy - spokój.
Kocham morze. Szczególnie późną zimą i końcówką jesieni.
Uwielbiam ten moment gdy widzę je po raz pierwszy po pewnej tęsknocie. Zachwyca niezmiennie. W słońcu, deszczu, sztormie czy malowniczych wschodach i zachodach.
Inhale - exhale. Slowly...
Gdy nie ma prawie nikogo.
Gdy wiatr łzawi oczy.
Gdy krzyk mew niesie się po przestrzeni.
Gdy grzaniec w zimny dzień hartuje struny głosowe.
Mogę tak godzinami.
To emocje tak piekne, że drobną ich część przywiozłam z powrotem na własnej skórze.
Zawsze chciałam, nigdy jednak nie miałam odwagi na souvenir'a w tak widocznym miejscu.
Jesteśmy tu przez chwilę i tylko raz.
Bolało.Nie żałuję.
I wciąż szukam odpowiedniej oprawy dla mej Księżycowej fascynacji.
Będzie warto.
Jak wszystko co robię z niepohamowaną radością od dwóch lat...warto!
_______________________________
I nawet mimo chwilowego fizycznego bólu, frustracji, uziemienia w domu i niemocy związanej z brakiem zdrowotności...
Dobrze mi. Ze sobą, swoją wyobraźnią,dobrymi uczynkami i tym błyskiem w oku.
A ekscytację małymi rzeczami trzymam kurczowo jak mała dziewczynka balonik na hel.
...Hel?
(Hell yeah!)
________________________________
pic by: me.
Moje ulubione miejsce, do którego wracam każdej zimy.
gdzieś koło Brzegu.
Użytkownik downwardspiral
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.