Pnę się po szczeblach i szanuję to co mi dane nauczały mnie osiedla wiem co znaczy przejebane
Ale się nie poddaję porażka mnie nie zraża, wiem, że wyrwę to co moje jak dziś kartkę z kalendarza
Kilka setek dziennie tak toczy się historia
Nie poczujemy ulgi bo chcemy mieć to szybko choć mimo wszystko wiemy tak być nie powinno
Odpalam papierosa ziom też nic nie mówi wypuszczam dym i patrze jakbym chciał z niego wróżyć
Jedni piją, bo jest im kurwa ciężko Inni chcą się czuć lekko, wiec jarają zielsko Ja robię to i to, teraz i już nie wiem jak jest
Bóg ma dla nas indywidualne plany, to jak nie błogosławi może, może Cię zabić. Może Twój stan równowagi dla mnie oznacza paraliż. Nic nie jest takie samo, nie jest, jesteśmy inni do granic.
Chyba znasz to fortuna kołem się toczy dziś trafie wszystko na czysto a jutro wszystko umoczysz
Nie piję kawy tu bezsenność może zabić, dlatego ziomy wolą to co zamyka oczy,
Wiesz te kilka wersów to jak dialog szyi z liną bo to los mi daje wybór muszę wygrać lub zginąć
Ktoś mnie nadal pyta, czy w takich spodniach mi nie głupio..
Żyję szybko nie spocznę ryzyko się liczy gdybym chciał zasnąć wybrałbym poduszkę w kierownicy
Pierdolę wszystkich, którzy mieli dla mnie czarny scenariusz. Mówili to ten z rozbitej rodziny, ja jestem szczęśliwy, oni żyją jak nieżywi.
Wstyd bać się w oczy, ale zamykam Ci usta, spoko, pisze tekst jakby miało nie być jutra.
To co było wszystkim wczoraj, czym jest dzisiaj?
W sumie u mnie co słychać? Nic nowego, noc i dzień idziemy po to żeby wygrać.
Spójrz do okoła, nie wiem co zostanie po nas, zostaw tą muzykę, jeśli nie chcesz jej pokochać.
Dla niej miałem przestać palić,a znów nie wyszło, sorry Łatwiej rzucić ją ,niż je i tak posądza mnie o alkoholizm Może ma rację, znów musiałem się napierdolić
Nie wyrosłem z tego wciąż piję i palę. Patrzą się dziwnie, bo się znów najebałem. Dla nich jestem pewnie największym ćpunem.
Daj mi lek na bezsenność, już nie wiem co jest ze mną. Nawet jak wszystko jest okej, to bym to wszystko jebnął
Ty kiedyś to widziałem inaczej. Widziałem wolność , swobodę, melanże , hulankę
Żaden z nas nie wybierał łatwej ścieżki zresztą, niby jak kupić bilet na loterii. Po patrz na rewirkręci się od pensji do pensji, od poniedziałku do piątku. Czas szybko leci, i znowu w palnik, ale dalej wierzę , że wygramy chociaż Bóg tak szczerze cieszy się na nasze plany.
W górę pięści, gotowi do przysięgi ? Nigdy nie pozwolę tym łajzom zwyciężyć
Myślą, że są lepsi nie są, Nie czuj się gorszy Kto im dał prawo żeby móc nas osądzić ? Dosyć ! Spójrz mi w oczy, wiesz przecież Nikt mi tego nie dał, nikt mi tego nie zabierze .
Wróżysz nam chuju marny koniec ? Możesz mieć pewność, zatańczę na twoim grobie Walczyka, tak gra ulica lepiej nie zadawaj pytań.