Jechali zieloną autostradą drzew.
Czuli się trochę komiksowo czyli
tak,że trochę byli a trochę nie chcieli być sobą.
Miała ciepłą ,rozgrzaną letnim słońcem skórę.
W czasie jazdy przytulała się a On chciał by podróż trwała jak najdłużej.
Pojechali do stojącego na morskim klifie samotnego domku.
Był tam pokój z kamienną wanną i widokiem,aż po horyzont.
Jego wzrok skupiał się jednak na Niej a Ona stała wpatrzona w błękit wody i światło skaczące po falach.
- To wszystko dla Ciebie - szepnął
Zamknęła oczy. Był tuż za Nią.
Czuła jak zsuwa ostatnią część garderoby.
Napięty do granic wyobraźni,wyczulony zmysł dotyku czekał na więcej.
Rozebrał Ją i liczył rzeczywiste i wyimaginowane pieprzyki na Jej ciele.
Rozgrzane słońcem drewno werandy zmieszało się z zapachem nagich ciał...
<3