Wczoraj kino, dzisiaj nudy, jutro spotkanie(?)...
Śmiejesz się coraz ciszej, aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać. Twój uśmiech przygasa, aż staje się tylko imitacją radości.
A wieczorami budzą się wspomnienia. Z dnia na dzień boli coraz bardziej...
Po co do mnie dzwonisz... Przecież nie mamy już o czym rozmawiać... Wszystko skończone... Sam tego chciałeś.
I te twoje słodkie ściemy, które zmieniły moje życie...
Znów mnie kochasz? Znam to... Jutro i tak będe najgorsza. Twoje kłamstwa już na mnie nie działają. Nie musisz mnie już więcej ranić.
Po co się angażować i starać skoro i tak nigdy tego nie docenisz i robisz wszystko po swojemu mimo moich rad? Jak tak ma być to nie pytaj mnie o zdanie i nie przychodź do mnie się wypłakać jak znów zrobisz coś głupiego. Za wiele tego -.- A ja mam dość. Jestem tylko człowiekiem.
Nie warto. I tak będzie źle. Jak nie wyjdzie to będzie moja wina. Ja się staram by Ci pomóc, a Ty nigdy nie pytasz co u mnie...
Jak masz pomagać innym skoro nie umiesz pomóc sobie?
/Kocham Was laski <3/