Wczoraj na Bon fire a Izka na Maximie.
Ale było cudnie w galopie jechałyśmy we dwójkę i wrzyscy gadali "WOW CO ZA TEMPO" i na zakręcie bałam sie że zakrętu nie wyrobi i tylko " Hola Bon Fire hola" Ale wyrobił uff.
No bo to było oczywiste frajerek nie ma jeszcze takiej kondycji żeby tak biegać ale ja mu nie pozwoliłam sie lenić bo miałam Maximę na ogonie
Potem jeszcze przez stacjonatkę sobie hopsnęliśmy.
A po jeździe poszłyśmy na spacerek z Korą. Ogółem to jest naprawde zajefajny weekend.
Aha jeszcze coś. Był taki jeden instruktor i jedźził na takiej nowej klaczy. OMG co to było.
Ona zamiast galopować to cwałowała a ja na ogierze. W dodatku jeździł w drugą stronę co my tak że Bonek widział ją i rżał. A ja taki SZOK i "Boże co to będzie". Na koniec prawie spadł a ja sie bałam że jak on spadnie to ta klacz bedzie robić co che. I ten instruktor powiedział coś takiego: "Jak ona jest zajeżdżona to ja jestem dzika świnia" a ja w śmiech
A kiedy będzie piątek ???