Od kiedy dodałam wpis o Martynce dostałam masę wiadomości z pytaniami czy nie wiem co u niej, czy nie ma szans, aby jakoś jej pomóc?
Informacje o stanie Martynki zawsze znajdziecie na blogu:
http://pomocmartynce.bloog.pl/
Całe życie Martynki to walka... nowotwór zdiagnozowano u niej gdy miała 3 miesiące... leczenie nie przynosiło efektu więc konieczna była amputacja rączki :( W lutym 2011 r. Martynka zakończyła leczenie, niestety niecały rok później choroba zaatakowała ponownie ze zdwojoną siłą. Martynka walczyła dzielnie i wydawało się że wygrała walkę, że koniec chemii na zawsze, że może cieszyć się dzieciństwem jak każde inne dziecko... szczęście nie trwało długo. Teraz rodzice usłyszeli najgorsze: choroba wróciła, dla Martynki, nie ma już szans na wyleczenie...
Tyle czasu walczyła, tyle wycierpiała i wszystko na nic???
Ta dziewczynka skradła moje serce i czasami informowałam Was co u niej słychać, ale nigdy nie myślałam, że będę musiała napisać tu taką wiadomość...
Myślę że słowa otuchy i wsparcia są teraz bardzo potrzebne rodzicom Martynki.
Mama Martynki pisze:
Kochani, nie wiem co wam napisać ale dziękuję za wszystkie słowa otuchy i wsparcia.....
Martynka ogólnie odczuwa silne bóle główki, dlatego dostaje lek Metadon, który narazie w miarę jej pomaga i zabezpiecza przed bólem oprócz tego dexaven na zmniejszenie obrzęków i fluconazole przeciwgrzybiczo... jest rozdrażniona, wszystkich wygania, nie chce się badać, łykać leków, myć, bawić itp. cały czas leży na łóżku nawet na spacer nie chce wyjść :( nam pęka serce z bezsilności...
W związku z tym, że jest problem ze znalezieniem opieki hospicyjnej w naszym rejonie i myszka czuje się tu najbezpieczniej i zna cały personel, zostajemy w Klinice... Chcemy żeby była szczęśliwa i nie cierpiała, więc zrobimy wszystko zgodnie z jej wolą... :(
BARDZO PROSIMY O MODLITWY!!!!