Z bloga Michałka:
Kochani bardzo przepraszam za to, że ostatnio tak mało udzielam się na blogu. Nie jest to spowodowane brakiem chęci ani czasu po prostu coś we mnie pękło gdy przeczytałam apel o pomoc dla Filipka Kubisia (wspominałam o nim w jednym z wcześniejszych wpisów). Historia choroby i walki tego chłopca tak mną wstrząsnęła, że stwierdziłam, że to co my przeżywamy nie mogę nawet porównać z tym co przeszli i wciąż przechodzą jego rodzice. Jakoś głupio było i wciąż jest mi pisać dobre wiadomości o Michałku, zamieszczać zdjęcia gdy się uśmiecha i bawi wiedząc, że całkiem niedaleko jest tyle cierpienia... Niezasłużonego, bo dzieci niczym nie zasłużyły na takie życie... Głupio mi też było żalić się i narzekać, co zresztą też często mi się zdarzało... Nie wiem co mam robić, nie wiem co mam powiedzieć... Ciężko mi to wszystko przełknąć...
Z drugiej strony zobowiązałam się do prowadzenia tego bloga na czas zbiórki i później, dopóki będziecie odwiedzać stronkę Michałka i czytać co u niego słychać, więc powinnam się wywiązać z mojego postanowienia.
Powiem tylko, że się postaram.
Jeżeli chodzi o Michałka, to od niedzieli jesteśmy już w Greifswaldzie. Właściwie całą niedzielę spędziliśmy w podróży, wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni z Michałem na czele. W poniedziałek musieliśmy stawić się w Klinice o 8 rano na czczo, ponieważ o 13 Misiu miał wykonany rezonans w znieczuleniu ogólnym. Ku mojemu zdziwieniu, zrozumiał, że nie może jeść więc zajął się zabawą pomiędzy innymi badaniami jak rtg, eeg itd. Dziś znowu Michałek musiał być na czczo do trepanobiopsji i punkcji szpiku. Badanie miało odbyć się o 8:00 ale jak zawsze czekała nas niespodzianka i Michałek usnął (badanie wykonywane było w znieczuleniu ogólnym) dopiero o 11. Ciężko mi go nie pochwalić (zawsze solidaryzuję się z Michałem i też jestem na czczo do momentu aż on zje pierwszy posiłek po przebudzeniu), bo nie narzekał ani nie płakał jak to czasem bywało... Po trepanobiopsji niestety czekało nas kolejne badanie, Misiak dostał znacznik radioaktywny i odbyło się pierwsze odczytywanie po ok 4h od podania a jutro kolejne odczytywanie. Tym razem 1,5 h leżenia bez ruchu i bez znieczulenia... Na samą myśl mam dreszcze, pierwszym razem poradził sobie choć łatwo nie było, choć wtedy miał mocniejszy sen... Teraz jest trochę gorzej, Misiek jest niesamowicie czujny i nawet niewielki szmer albo ruch może go wybudzić... Myślę, że końcem tygodnia odbędzie się rozmowa z lekarzem prowadzącym, w której chciałabym usłyszeć, że wszystko jest tak jak powinno być. Badania kontrolne i czekanie na wyniki jest bardzo stresujące, dlatego pewnie odetchnę z ulgą dopiero gdy usłyszę, że jest OK. Patrząc na Michałka i jego energię, nie biorę innej opcji pod uwagę (choć cały czas się boję...). Pobyt w domu dobrze mu zrobił, Michałek odpoczął i nabrał sił. Dużo więcej chodzi, niż wcześniej. Ma chęć do zabawy (a z tym różnie bywało...) a zabrać Miśka do domu z oddziału jest bardzo ciężko, bo tam jest tyle zabawek nowych i fajnych zabawek ;)
Równocześnie z badaniami Michaś dostaje zastrzyki z interleukiny (w ramach oszczędzenia pobytu w szpitalu (bardzo mądrze pomyślane!)). Wczoraj po raz pierwszy obyło się bez gorączki a dziś również jeszcze się nie pojawiła. Właściwie to nic nie zmienia, oprócz tego, że Michałek że nie musi brać środków przeciwbólowych czyli mniej kombinowania (jak go podać?) i więcej odpoczynku dla mamy...
facebook (klik)