Z bloga Michałka:
Za nami półmetek pobytu w szpitalu. Jutro czwartek, a w sobotę wychodzimy do greifswaldowego domku... nie mogę się już doczekać!!
Muszę Wam powiedzieć, że gdy w poniedziałek wrzuciłam wpis na bloga, że jest dobrze, to zaczęły się problemy... Michałek poszedł spać ok 18 (nie spał w południe, ponieważ morfina go tak rozbudziła) no i od tamtej pory nie zrobił już siku... Bardzo mnie to zmartwiło, więc zgłosiłam to do pielęgniarki. Ta z kolei powiedziała, że zadzwoni do lekarza dyżurującego. Spodziewałam się, że przyjdzie ktoś w całkiem niedługim czasie, ale niestety lekarka zjawiła się niedługo przed północą.
Pobadała brzuszek, stwierdziła, że to działanie morfiny, naciskała brzuch Michałka przez kilka minut, a on biedny wił się z bólu (jeszcze chwilę a bym ją odepchnęła bo taka byłam wściekła) i wyszła bez słowa.
No dobra, wykorzystałam okazję, że Misiek jest trochę wybudzony i powiedziałam, żeby zrobił siku i zrobił. Po chwili wchodzi pielęgniarka a za nią lekarka i mówi, że ma złe wiadomości a ja tym samym czasie powiedziałam, że mam dobre wiadomości... Lekarka zadecydowała o założeniu cewnika, ale jak usłyszała, że coś ruszyło, to zrezygnowała z tego pomysłu. Z jednej strony poczułam ulgę a z drugiej bałam się, czy to jest dobra decyzja. Noc oczywiście minęła na płaczu i lulaniu na rękach, ale przynajmniej problemu z siusiu już nie było. Na drugi dzień rano lekarka zmniejszyła dawkę morfiny o połowę, co od razu zaowocowało a po południu całkiem odstawiono. Momentalnie Michaś przestał być płaczliwy, przestał wrzeszczeć i szybko się denerwować... Bardzo mi wtedy ulżyło, bo już psychicznie wysiadałam. Zasnął wieczorkiem i obudził się rano... Coś wspaniałego. Powrócił mój Michaś !!! Dziś znowu było super, otworzyliśmy sobie drzwi balkonowe, patrzyliśmy na samochody, koparki oraz helikopter (ostatni hit Michała, koty poszły w odstawkę). Apetyt jest słabiutki, ale niestety taki jest efekt uboczny terapii. Już lekarce powiedziałam, żeby zanotowała w dokumentach Miśka, że kolejny cykl zaczynamy bez morfiny... Na szczęście powiedziała, że też miała taki plan :) Czuję ogromną ulgę, że to wszystko się unormowało...