Z bloga Michałka:
3 sierpień
Chcieliśmy wykorzystać urlopik jak najlepiej i właściwie pierwszą część naszego pobytu w Polsce spędziliśmy u dzadków, byliśmy na pierwszych urodzinach u kuzynki Michałka Marysi, odwiedziliśmy Benia, podkradaliśmy (legalnie;)) i bawiliśmy się ze szczeniakiem sąsiadów, razem ze swoim kolegą Tymoteuszem, z tatusiem i wujkiem Michaś zagrał koncert na plastikowej trąbce kolegi... Niestety los nie jest dla nas łaskawy... czas relaksu i odpoczynku przerwał nam wirus czyli trzydniówka. Michaś od środy do wczoraj czuł się słabo, miał biegunkę, (znowu!!) prawie nic nie jadł.... Zamiast regenerować siły przed kolejnym wyjazdem, musieliśmy siedzieć w domu ;( Dziś Michaś czuje się zdecydowanie lepiej i ma mnóstwo energii. Nasza wspaniała Pani doktor z hospicjum, pod której opieką jest Michałek (ze względu na pielęgnację wejścia centralnego i chorobę), chciała wzmocnić go przed wyjazdem do Niemiec i dziś pojechaliśmy do szpitala na kroplówkę. Na początek szybkie badanie jonów. Okazało się, że wszystko jest w normie a Michaś tryska energią i zaraża śmiechem, więc odesłano nas do domu :)
Dziś pakowanie... a jutro wyjazd do Greifswaldu. Od poniedziałku zastrzyki... I znowu gorączka, osłabienie, brak apetytu... DO tego będziemy już sami, tatuś musi wracać do pracy ;(
5 sierpień
Kochani dojechaliśmy wczoraj przed 20 do Greifswaldu. Wszyscy mieliśmy już dość podróży, zwłaszcza w taki piękny słoneczny dzień. Dziś stawiliśmy się w Klinice, Misiu miał badania EEG oraz RTG. Potem pielęgniarka pobrała hektolitry krwi z broviaka i czekaliśmy na wyniki, a wtedy Michaś miał dostać zastrzyk, mieliśmy iść do domu i co dalej to już nasza decyzja... No właśnie MIELIŚMY... W wywiadzie z lekarzem powiedziałam o wirusie trzydniówceMichałka. Na wizycie dowiedziała się o tym ordynatorka, i niestety oznajmiła nam, że w tym wypadku nie możemy rozpocząć kolejnego cyklu immunoterapii. Musimy ją przesunąć o tydzień i Michaś musi odpocząć...
Ta wiadomość zwaliła mnie z nóg, właściwie to cały czas nie mogę uwierzyć w to co usłyszałam :(( Z pobytu 2,5 tygodniowego robi nam się 3,5 tygodnia. Niestety tym razem jesteśmy cały czas sami :(((
Strasznie ciężko mi się z tym pogodzić, Michaś w domu czuje się świetnie, nie jest marudny i płaczliwy, w przeciwieństwie do Greifswaldu. Nie czuje się tutaj bezpiecznie, wszystko wymusza płaczem i krzykiem. Źle sypia i w ogóle jest rozdrażniony...
A ja... A ja buntuję się, denerwuję i staram się znaleźć pozytywne strony przedłużonego wyjazdu... Póki co to ich nie widzę :( Wierzę, że nie ma przypadków i opóźnienie w terapii nie wpłynie negatywnie na stan zdrowia Michałka. Teraz sama muszę to jakoś przełknąć i pogodzić się z zaistniałą sytuacją:(