Kropla po kropli spływa po mej dłoni krwistoczerwona ciesz. Jej źródłem jest niewielka rana po wewnętrznej stronie środkowego palca. Dotknięta bólem powierzchnia pulsuje niemiłosiernie. W oddali słyszę ciche szepty, stłumione okrzyki i przepełnione radością strzępki rozmów. Staram się wychwycić jak najwięcej. Próbuję skupić się na czymś kompletnie nie związanym z bólem który powoli, stopniowo ale i natarczywie przejmuje kontrolę nad moim ciałem od palca, poprzez rękę, tłów, aż po czubek głowy i palce u stóp. Niemilosiernie kręci mi się w głowie. Zataczam powoli okręgi, trace kontakt z rzeczywistością i własnymi nogami. Opadam w dół, w gęstą czerń oplatającą moje członki, jakbym tonęła w czekoladze. Ale moje zmysły są głuche i nieczułe na głosy i zapachy. Lecz nagle... co to ? Ulga ? Czuję jak chłodny strumień wody zmiejsza pulsujacy we mnie ból. Powraca poczucie rzeczywistości. Wracają głosy, chłodny górski wiatr. Otwieram oczy i widzę kogoś kto szybko porusza ustami i stara mi się coś przekazać. W końcu dociera do mnie sens tych słów....; Magda ? Magda ? Opanuj się. Wyglądasz jak żywy trup. To tylko zadrapanie !
A tak w rzeczywistości, to nawet krwi nie było. Naprawdę nie mogę sobie przypomnieć źródła mojej zagadkowej miny. Fakt troszeczke piekło, ale aż tak ? Reszta musiała mieć ubaw po pachy. Nie mowiąc już o fotografie ! Tak proszę Pana, tak. Pan to zawsze trafi ze zdj kiedy nie trzeba ! ;Pp
Btw. Ładna ta zieleń, bardzo ładna.