photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 STYCZNIA 2010

Sehnsucht nach Sommer.

Na wstępie chciałbym pogratulować naszej Świeżo Upieczonej Mamie. Cieszę się jak wszyscy - bardzo bardzo - i jeszcze raz zdrówka!

Mam nadzieję niedługo zobaczyć tą Sagnieszkę z jej Sagą Junior :D

 

A mnie teraz czekają ciężkie dni, tygodnie...

Jutro koło ze składni. We wtorek przedtermin z akwizycji nauczania języków (na własne życzenie). W środę jak zwykle od rana pieprzony basen (muszę być, bo nie mam kiedy odrabiać już zaległych godzin, a wszystkie mam odrobione, wic następnych nie potrzebuję), zaliczenie z gramatyki praktycznej, z ćwiczeń w pisaniu i możliwe, że słuchanka z angielskiego (część egzaminu ofkoz). W czwartek zaliczenie z kulturoznawstwa i możliwe, że z ćwiczeń w mówieniu (chociaż ćwiczeń w mówieniu wcale się nie obawiam). W piątek możliwe, że słuchanka z angielskiego (bo w końcu nie wiem kiedy ona tak naprawdę jest - ale tego też się nie boję) oraz egzamin z wykładu B "Die größten deutschen Bestseller" (przedtermin, ale może pójdę, bo mimo że ustny, to wcale może nie być taki trudny). We wtorek mam zajęcia z środy, czyli ostatni basen w tym semestrze i już więcej na basen nie idę, a już na pewno nie na rano! I zaczyna się prawdziwa sesja... W środę egzamin z pedagogiki... (na szczęście wiem jak wygląda wykładowca). W środę egzamin z glottodydaktyki (będzie ciężko, ale muszę zdać w pierwszym terminie, bo nie pojadę na Depeszów) oraz... egzamin z angielskiego (chcę zdać w tym semestrze, żeby później mieć z głowy i póki świeża wiedza...). I we wtorek, 2 lutego, egzamin ze składni - prawdopodobnie najcięższy egzamin w tej sesji, który też musi być zdany, bo nie pojadę na Depeszów. Pierwsza akwizycja też ma być zdana z tego powodu... Także mam tylko nadzieję, że pojadę na Depeszów, bo będę pluć sobie całe życie w brodę jak to mogłby być - nie daj Boże! - ostatni koncert DM w Polsce, bo stare dziady już są i w ogóle...

Aczkolwiek nie tylko to motywuje mnie do nauki... Jak to określiła MaŁtyna: trafiła mnie szczała Amora (czego można było się tylko domyśleć, patrząc w moją poprzednią notkę). Jest naprawdę niezwykle. Znamy się tylko parę tygodni, a jest naprawdę bardzo dobrze. Myślałem, że już nikt mnie w ogóle nie zrozumie, że kobiety są złe, ludzie są źli, a ja jestem beznadziejny. A tu taka niespodzianka... Kompletnie i pozytywnie mnie rozbiła pewna wyjątkowa Pani i staram się nastawić na pracowite tygodnie przed i w czasie sesji tylko po to, żeby mieć tych kilka chwil, kiedy razem, beztrosko będziemy mogli spotykać się w naszym Wrocławiu, choć nie tylko to miasto nas połączyło. (Pierwsze uczucie wyznałem jej niemalże na przeciwko Powodzianki na Moście Uniwersyteckim w jednym z najbardziej romantycznych miejsc we Wrocławiu wieczorem, nad Odrą, na podświetlonym moście w świetle iluminacji gmachu głównego Uniwersytetu Wrocławskiego i gwiazd, które tego wieczora musiały się jakoś specjalnie dla nas poukładać.)
Wszystko przez pewną naszą wspólną koleżankę, którą powinienem dosłownie ozłocić, a na razie uczyniłem to w przenośni, dziękując jej bardzo (i za każdym razem, kiedy mogę to uczynić). Tak więc mojej pozytywnej aury nie zabrakło również na moim blogu, bo niektórzy nie mogą tego zobaczyć (jak cieszę się patrząc w notatki na korytarzu i jak uśmiecham się do wszystkich). Właśnie po to piszę to wszystko, żebyście wiedzieli, że mimo wielu przeciwności i trudności, w końcu czuję się szczęśliwy. Oby ta chwila trwała jeszcze bardzo, bardzo, bardzo długo! A najlepiej cały czas.

 

Choć tak popieprzyłem o tej nauce trochę... Miałem uczyć się cały weekend, a została mi tylko część tego niedzielnego wieczoru. (Cały weekend w niedzielę wieczorem.) Dziś robiłem wszystko, żeby tylko się nie uczyć. Spałem do 13 (więc jednak nie do Teleexpressu), umyłem wszystkie naczynia, uprasowałem wszystkie ubrania, posprzątałem cały pokój, zrobiłem zakupy, nawet udzieliłem pomocy ofiarom trzęsienia ziemi na Haiti, żeby mieć inne zajęcie niż nauka tej pieprzonej akwizycji i składni... Wczoraj też miałem się uczyć, to przyszedł kumpel i... tak się pouczyłem... Żłopiąc piwsko i oglądając jakieś bzdury albo teledyski na YouTube.

Mam ochotę coś stworzyć. To na pewno będzie po sesji, albo jak nie będę mógł się uczyć, bo znowu cały dzień będą żule się pod moim balkonem drzeć...

Ale zrobię wszystko. Prędzej czy później. Wierzę w to!

 

 

A co do Haiti... to smutne, że Polska pomoc dla ofiar jest równa tylko równowartości trzech samochodów terenowych (i to wcale nie jakichś specjalnie dobrych), podczas gdy wsparcie takich na przykład Niemców liczone jest w milionach... Nie dziwi mnie to.

Komentarze

liliny ano takie dziwne. :]
21/01/2010 20:50:53
liliny no to się cieszę. ;) i cieszę się, że nie muszę zazdrościć...
17/01/2010 23:02:28
liliny telenowele są ble. zrób z tego BIG love. ;)
17/01/2010 22:26:03
dietraeumenverkaeufer glottodydaktyka - ciezko mi to wymowic a co dopiero mowic o jakims kole czy egzaminie brrrrr.. :P

no i ciesze sie ze sie cieszysz i ciesz sie dalej i o, no ;D
17/01/2010 21:59:45