ale w końcu trzeba wrócić do domu. w końcu trzeba wrócić do trzeźwości. trzeba przetrzeć zmęczoną, zmiętą twarz, zacząć czołgać się w nowy tydzień. i bogu dzięki, że sprzątnęłam pokój dzień wcześniej.
sinusoidalnie patrzę na wszystkie prawie sprawy. przez chwilę, zdaje mi się, prawie połknęłam to, co mi się we mnie przez usta wpycha rojem rąk czasów ostatnich. prawie. jak bym się zadławiła poddając się! w jednej minucie dodam, że chciałabym się zadławić. w jednej minucie znów jestem w wątłej hotelowej pościeli, śpiewam
Największe szczęście, które mi dajesz,
to szczęście, że cię nie kocham.
Wolność.
Wygrzewam się przy tobie
w cieple tej wolności
łagodna
łagodnością siły.
Czuła,
czujna jak sprężyna.
W każdym moim przytuleniu
jest gotowość odejścia.
Jak w ciele lekkoatlety
przyszły skok.
(Anna Świrszczyńska)