Nigdy nie sądziłam, że nie będę tęsknić.
Może to uczucie jest we mnie, ale sprytnie chowa się za wątrobą, albo nerką...
No, dobra, na pewno chowa się za sercem. To ten mięsień odpowiedzialny jest za trzy czwarte z moich porażek a zarazem i westchnień. Ale nie będę zwalać wszystkiego na serce, może jest to bardziej wina kurzu. Kurz zakrywa moje wspomnienia z dzieciństwa. Te miejsca nad zatoką, gdzie raniłam sobie stopy stojąc na ciernikach. Smaki gum balonowych. Twarze pięknych dziewczynek, z którymi się przyjaźniłam.
Kurz został skazany za odpowiedzialność moich doświadczeń. I dlatego gdy leżę na łóżku o pierwszej w nocy i wzięło mnie na pisanie...nie tęsknie. Spoglądają na mnie nigdy nie przesłuchane płyty i ogromny lizak z napisem 'STO LAT' , którego nigdy nie zjem, aż w końcu go wyrzucę, bo rozpłynie się w braku zainteresowania. Nigdy mówię zawsze. To takie bezpieczne, mówić coś w co niedokońca wierzymy, żeby później się nie rozczarować. Może wolę tą formę tchórza. Może dobrze się w niej schować, by niczego nie żałować. Mam dwadzieścia lat. To tylko jakaś część. Może początek, może i koniec. Tak jak Alfa i Omega. To droga, pomiędzy nastolatkiem a dorosłym. Zazdroszczę dojrzałym. Mają swoje plany, ambicje, umiejętności...o tej porze już śpią.
Nie będę tęskniła za wczoraj, tego jestem pewna...