Jeszcze trochę nie dociera do mnie to, że już po premierze. Za 362 dni pierwsza część 'Kosogłosa'. Mimo to nadal nie wierzę. Widziałam już ten film. Opłaciło się, bo było idealnie. Po prostu idealnie. Może ze dwa momenty z książki pominięte, inaczej zrealizowane. Ale uśmiech z twarzy mi nie schodzi. Mama się pyta, czy przypadkiem się nie zakochałam. Chyba tak. JAKIE TO GŁUPIE. To tylko film przecież. Ale zauważyłam, że dawno tak się nie cieszyłam. Chyba nigdy tak się nie cieszyłam. Więc skoro taka rzecz sprawia mi przyjemność, to dlaczego miałabym się z niej nie cieszyć? Jest wspaniale. Wiedziałam, że nic nie zepsuje mi wczorajszego dnia. I zamieniałam wszystko, a żeby ze złego powstało coś dobrego. Przynajmniej dla mnie, ten jeden raz. Samolubnie. Ale mam dość usługiwania innym. Wszystko będę robić tak jak wczoraj. Bo dzięki temu wyszło idealnie. Być z tymi, którzy są tego warci, pogodzić się z wrogami i nie przejmować się głupimi rzeczami. Cieszyć się z tego, że motyl przeleci, że woda szumi, że przypaliłam zupę. Skupić się na nauce, egzaminach, szkole, zabawie, miłości:) Wiem, że się da, wczoraj się udało :)))