Witajcie, kochani :) Pogoda ostatnio nie rozpieszcza, więc zostawiam Was ze zdjęciem z jeszcze ciepłych dni :)
Co by tu napisać.. Może czas na jakąś dłuższą notkę.. Sobotni, chłodny, ponury wieczór skłania do refleksji. Często stawiam sobie pytanie - co zrobić z życiem? Iść na ambitne studia, uończyć szkołę policealną, kursy czy zrobić przerwę i pozwiedzać świat, nauczyć się języka, zarabiać na późniejsze lata? Spędza mi to sen z powiek, gdyż przyszłość naszego kraju jest niewiadoma; powiedziałabym nawet, że zapowiada się na jeszcze gorsze czasy. Człowiek się uczy, ma plan na siebie, ale bez układów i łutu szczęścia trudno jest osiągnąć wysoką pozycję i zarabiać przynajmiej 4 tysiące. Oczywiście, są lekarze, prawnicy itd., ale niedość że kosztuje to wiele wyrzeczeń, to i nie zawsze będzie miejsce na staż,praktyki; nie ma gwarancji pracy. No i nie każdy się do tych zawodów nadaje. Osobiście widzę siebie jako kobietę biznesu. Tylko jest to trudne do zrelizowania, tak jak i bycie ogółnoświatową top model, po prostu trzeba mieć szczęście. Konkurencja czyha, a i trzeba zainwestować. O ile się nie splajtuje i jeszcze na tym straci. Trudno jest wybrać życiową drogę. Przeraża mnie trochę perspektywa zbliżającej się co raz większymi krokami matury, bo nie wiem co chcę ze sobą zrobić, jako kto spędzić mniej więcej 40 lat (no w Polsce to prawie 50). Moja idylla? Ciepły zakątek w Stanach, domek nad Oceanem, wysoka pozycja społeczna, spokój i beztroska. Gdybam sobie, gdybam, ale od marzeń się zaczyna. Nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć. Świat jest zakłamany, fałszywy, oparty na materialnych wartościach, nie duchowych. Każdego dnia jestem o tym co raz bardziej uzmysławiana. Tak, jestem sama. Sama, pośród setki ludzi, którym nie potrafię ufać. Wiele razy się zawiodłam i po co prowokować do kolejnego razu? Niestety rodzice i siostra muszą mi zastępować przyjaciółki. Pochłaniają mnie praca, modeling. Zajęcia wypełniają czas, dają kopa i motywację, dzięki nim czuję, że żyję. Czuję się odpowidzialna za siebie i samowystarczalna. Żyjąć w tym przekonaniu doszłam do wniosku, że pieniądze i zdjęcia do folio oprócz rodziny i chłopaka to wszystko, co mam. Nauka jest obowiązkim, a pasje całym światem, oderwaniem od rzeczywistości. Jestem na wszystko obojętna. Krytyka i obraźliwe epitety spływają po mnie jak po kaczce. Czuję się silna, odporna na wszystko, nauczona, że trzeba radzić sobie samej, nie liczyć na innych. Dorastam. Dziękuję rodzicom za wychowanie, odporność na życiowe porażki i potknięcia, podejście do tego co mnie otacza i trzymanie pod kluczem. Wbrew pozorom, wyszło mi to na dobre. Nie jestem puszczalska, pusta, uzależniona od używek. Imprezy już nie wydają się takie fajne, mam na to czas. A może kiedyś już nie będzie sensu na nie chodzić? Grunt to bycie szczęśliwą. spełnianie się, marzenie, ale wcielanie tego w życie. Cieszę się z tego co mam. Może nie mam wszystkiego, ale na pewno pewną mądrość życiową. Dużo się jeszcze będę uczyć, ale i tak jestem szczęśliwa, że tyle już wiem. Nie muszę tego okazywać, obnosić się z tym ani udowadniać. Milczenie jest złotem, a mowa srebrem. Nie wiem co będę robić, kim będę. Wiem tylko, że chcę być szczęśliwa i dumna z tego, co osiągnęlam. Życzę Wam tego samego. Dziękuję, że przeczytaliście. Wyszło to spontanicznie. Dobranoc.
+ http://ask.fm/MIWWANWN/ pytania
+ Nie wiem czy jakiś post się pojawi w najbliższym czasie.. Czy ktoś to w ogóle czyta?!