Wyrwane z kontekstu
Mijają mnie ludzie, których prawdopodobieństwo, że zobaczę ponownie jest nikłe.
Idę przed siebie w wolnym tempie. Po co się śpieszyć skoro w domu nikt na mnie nie
czeka? Mogę wrócić o której chcę. A problem jest taki, że nie chcę wracać w ogóle.
Chętnie weszłabym do pierwszego pociągu, który podąża do miejsca w którym
poczułabym się dobrze. Jego ramiona mogłyby być moim schronem.
On jedyny sprawia, że czuję się wyjątkowa. Akceptuję wszystkie moje wady.
Szanuje. Sprawia, że mój nastrój ulega szybkiej zmianie. Przy nim się śmieję i uśmiecham.
Poświęca czas, którego nie ma zbyt wiele. Każdą wolną chwilę poświęca na rozmowę ze mną.
Prócz kilometrów dzieli nas spora różnica wieku, która jest najmniej istotna.
Chciałabym go przytulić ale to niemożliwe. Niemożliwe.
Otwieram szeroko oczy. "Pusto, ciemno. Ciemno, pusto." - powiedział jakiś głos.
Powinnam wrócić już do mieszkania. Tak też właśnie zrobiłam.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, zrzuciłam ciepłą kurtkę i usiadłam na kanapie.
Rozejrzałam się po ciemnym pomieszczeniu, sięgnęłam po paczkę papierosów.
Wyciągnęłam jednego, odpaliłam i głęboko zaciągnęłam się wypuszczając chmurę dymu przez
rozchylone, spierzchnięte wargi. Jeszcze przez chwilę pomyślałam o mężczyźnie.
Inni zdjęcia: W pedeku patkigdŻycie jest piękne patkigdMoje patkigd:* patkigd:* patkigd:* patkigdKiedy to było patkigdPati patkigdW Ciechocinku patkigdNa placu zabaw patkigd