czwartek, 12 grudnia 2013 r.
BILANS:
ś: marchewka
2ś: marchewka
o: udko kurczaka, ziemniaki, marchewka z groszkiem
p: -
k: pomarańcza z płatkami owsianymi i jogurtem naturalnym, garść błonnika
AKTYWNOŚĆ: cholera, właściwie to zerowa... Chyba że wliczę godzinną szybką wędrówkę w poszukiwaniu prezentów świątecznych...
Niekończący się splot wydarzeń tego tygodnia zdecydowanie daje mi w kość. Czy naprawdę można upaść aż tak nisko, żeby robić z siebie ofiarę i pośmiewisko tylko po to, by żądać publicznych przeprosin? Ludzie bywają debilami.
Jestem pod wrażem, pod wrażeniem samej siebie. Dziwię się, że ten tydzień nie dobił mnie psychicznie na tyle, żeby zajadać swoje smutki słodyczami. Jak na kogoś, kto nie moze bez nich żyć trzymam się całkiem nieźle. Ale to tylko moje zdanie.
Jutro piątek, całe szczęście. Pierwsze trzy godziny warsztaty o cyberprzemocy, kolejne trzy pisanie listów w związku z Maratonem Pisania Listów Amnesty International. Czyli zostaje jedna lekcja. Cudownie.
Uświadomiłam sobie, że nie jest dobrze. Jutro weekend. Dom. Zawsze jak jestem w domu wpierdalam razem z rodzicami wieczorami przed telewizorem. Pomocy, przecież nie zamknę się sama w pokoju, w końcu widzę się z nimi tylko w weekendy...
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24