Zdjęcie jakieś tam takie po prostu, żeby było.
Muszę się wybrać w jakiś plener, albo coś, bo po prostu już nie mam co dodawać.
Tiny do 6 rano z Kwiatem i Toszi zawsze spoko. Pomijam fakt że wiecznie się ze mnie śmiali, Kwiat tworzył jakieś dziwne aluzje seksualne w moim kierunku a Toszi nie miała nosa. Nie wyspałem się. Najarane faneczki też zawsze spoko!
Nienawidzę Was, kutafiany dwa xD
Tak się zastanawiałem... Większość z nas posiada jakieś hobby, prawda? Jedno, dwa, więcej, ale przeważnie mamy coś, co lubimy robić tylko i wyłącznie dla siebie a nie dla innych. Jedni zbierają znaczki, inni kubki, jeszcze inni sklejają modele, robią zdjęcia, tworzą muzykę itd. Pochwalam i nie mam nic przeciwko. Aczkolwiek...
Jadąc ostatnio do Bydgoszczy, przejeżdżałem koło jeziora. Na zamarzniętej tafli wody siedziało zatrzęsienie wędkarzy, tak opatulonych we wszystkie możliwe ciepłe ubrania, że wystawały im tylko oczy spomiędzy czapek i szalików. Jak bardzo znudzonym trzeba być, żeby w milionowym mrozie siedzieć jak idiota na środku jeziora, trzęsąc się z zimna i dłubać patykiem w wodzie. Jak bardzo musi być nieudane ich życie towarzyskie i erotyczne, żeby zamiast siedzieć ze znajomymi, spać z żoną, czy po prostu spać, woleli siedzieć na tej pieprzonej lodowej pustyni i zamarzać. Nie rozumiem. Przecież ciepłe domowe zacisze jest o niebo przyjemniejsze niż ten syberyjski krajobraz! Na litość boską, wędkarstwo to chyba najbardziej bezproduktywne hobby jakie znam. Zwłaszcza że dochodzi kwestia życia biednych rybek. Część wędkarzy po złowieniu ryby robi sobie z nią zdjęcie, wyrywa jej kawałek pyska próbując wydłubać haczyk, po czym wypuszcza ją znowu do wody żeby złapał ją inny wędkarz i wyrwał jej kolejny kawałek rybiej twarzy.
Zastanówmy się chwilę nad rybia psychiką. Pływa sobie taki powiedzmy okoń w jeziorze, macha sobie ogonkiem, jakby nigdy nic. Może płynie ze swojej rybiej pracy do swojej rybiej rodziny. Pan Ryba jest głodny, gdy nagle ni stąd, ni zowąd, przed jego rybim nosem pojawia się robal. Wiadomo że tego robala zeżre, prawda? Każdy by na miejscu Pana Ryby to zrobił. Ale Pan Ryba jest na tyle głupi, że nie wpada na to że w środku robala czeka na niego metalowy hak, który zaraz wbije mu się w podniebienie, przejdzie na wylot i wydłubie Pana Rybę na powierzchnie, na której - oh, ale zaskoczenie! - nie ma wody.
Wędkarz kręci kołowrotkiem, Pan Ryba wyskakuje z wody i zaczyna się dusić. Na jaki wielki stres Ci bezduszni wędkarze narażają te ryby! Przecież jest jasne, że połowa z nich dostanie zawału rybich serduszek ze strachu albo coś tam innego z rybą związanego. Takiej rybie przelatuje całe życie przed oczami, widzi swoją zapłakaną rybią rodzinę na rybim pogrzebie. Po czym przeżywa katusze, bo ten idiota wędkarz dłubie jej wielkimi kombinerkami w pysku, żeby wyciągnąć haczyk. Po czym wypuszcza ją z powrotem. Przecież to oczywiste że ta ryba będzie miała traumę do końca życia. Ucieszona że wciąż żyje, szczęśliwie płynie sobie dalej po czym natychmiast pożera ją szczupak. I tyle miała z tej wolności. Cóż za straszliwy koniec.
Kolejnym hobby, którego zwolenników posłałbym do piekła, jest ogrodnictwo. Na litość boską...! Co to jest!? Ludzie, spędzacie całe dnie babrząc się w końskim łajnie, kopiąc dołki i skacząc wokół jakichś roślinek jakby były ze złota albo miałyby was obronić w razie wojny atomowej. Te rośliny mają was w nosie, rosną bo rosną, a to że z nimi rozmawiacie czy puszczacie im muzykę (tak, takie świry też istnieją...) w niczym nie pomoże, mimo że nauka twierdzi inaczej. Bzdura! Dla mnie rozmawianie z kaktusem jest co najmniej niepokojące i proponowałbym zadzwonić do psychiatry. Byliście kiedyś u takiej osoby na grillu w ogródku? Ja byłem. Mogliśmy przemieszczać się po ogrodzie tylko po ścieżce cieniutkiej jak stringi striptizerki, a kiedy mój znajomy pod wpływem wódki zdeptał jakąś roślinkę, został wyrzucony z imprezy. Ja osobiście wolałem siedzieć na krześle i się nie ruszać, przynajmniej miałem wszystko pod ręką. Zwłaszcza karkówkę, a więcej do szczęścia mi nie było wtedy potrzeba. Inna sprawa, że wdając się z takimi ludźmi w dyskusję, po pięciu minutach zostaniecie zasypani łacińskimi nazwami, markami nawozów, okresami wegetacyjnymi, opowieściami o cudownych ogrodowych sprzętach i Bóg jeden wie czym jeszcze. Więc jeśli wiem, że ktoś się interesuje roślinkami i próbuje ze mną rozmawiać, uciekam z krzykiem. Więc, drogi czytelniku/czytelniczko - jeśli interesujesz się ogrodnictwem, nie miej mi za złe, kiedy podczas rozmowy wpakuję Ci pięść w twarz.
--------------------------------
So awesome!