I tak niby spacerek niby okey, a wcale nie jest fajnie. "Kolega" się obraził, bo troszkę za bardzo poprawiałyśmy sobie z Mają humor. I sobie poszedł... Narobił mi wstydu przy Maji, koledze i przy rodzicach. Nie wpuściłam go domu... No ale była mama i ona go wpuściła. Nie miałam ochoty rozmawiać... Wybrałam się ze znajomym poznanym w necie na nocny spacer. Wróciłam do domu o 6 rano. Ale spacer po Wrocławiu był bardzo miły i pozwolił oderwać się od wszystkiego co rani. I od tego, że serducho ciągle boli :(
Nie będę zanudzać za dużo.
Spacerek w każdym razie był udany na tyle, że nie dołuję się wcale tym, że ktoś się obraził. I tak serducho bije dla innego...