Tutaj Zosza (@xmisbehave), a oto mój pierwszy włam z okazji Twojego wyjazdu. Taki haker ze mnie <3
Strasznie szkoda, że musiałaś wyjechać oraz że tak szybko skończyła się nasza wspólna przygoda z Siwą. Matko, posiadanie konia prawie na własność to taka cudowna rzecz, ale też troszkę więcej wyrzeczeń i stres większy niż w rekreacji. Czemu? Przejmujesz się każdym obtarciem, przez połowę jazdy stępujesz ( żeby tylko ochwatu nie dostała! ), do konia jedziesz kilkanaście kilometrów, czy to deszcz czy słońce, nawet jak wiesz, że nie będziesz wsiadać. Na początku był strach, jakby nie patrzeć, pierwszy raz z wymagającym koniem, na którym jazda faktycznie bardziej przypomina prawdziwą pracę niż rekreacyjne klepanie dupki. Bunt, chowanie za wędzidłem, pseudowypłosze - warto było to przejść, żeby docenić, jak ładnie chodzi, kiedy tylko ktoś ją ogarnie. Nam się to, na szczęście, udało, a praca z nią była cudowna :)
Dzisiaj do konia jadę sama, na pewno bez Ciebie będzie stypa, nie mam pojęcia jak ja sobie poradzę bez tak wybitnego instruktora <3
A Twoje życie od jutra pewnie będzie wyglądało tak: sączenie drinka z parasolką nad basenem w pełnym słońcu wśród najlepszych przyjaciół, mając u boku przystojnego Chorwata, poznanego na dzikiej vixie. No jak ja Ci zazdroszczę bro <3