To zdjęcie jest tak niedojebane jak mój ostatni wybryk.
Wszystko zaczęło się od frustracji, zazdrości, doborowego towarzysza, starego mostu, soku z limonki i kaktusow oraz 0,5l.
A teraz jestem nieodszłą uciekinierką.
Moja 'daleka podróż z dala od patologii' zakończyła się po 2,5h, a zawędrowalam tylko blok dalej.
Tak. Teraz śmiejcie się, pozwalam, bo ja też się śmieję.
Jak się okazalo, ja jestem patologią, więc nie mogę od niej uciec..
Muszę pomyśleć co jest ważne, co tracę, a o co powinnam walczyć.
I przystopować.
Zatrzymać się i odetchnąć.
Za dużo tego wszystkiego na takiego życiowego szkraba. A może raka.. Zależy, czy nie przekraczam linii chodzac bokiem, czy się cofam..?
I oczywiście KOCHANE MAZURY MOJE </3
Włączona lampka i komp + otwarte okno ---> śmierć poprzez atak komarów i ciem.
I chuj wie czego jeszcze.
Pozdrawiam wyimagionowanych czytelników.
edit 1:
PS taka mnie refleksja naszla, że ktoś mnie tu ciągnie za wlosy i tak wlasnie powinnam sama siebie zatrzymywac przed kolejnymi głupotami. dziękuję. dobranoc.