intro.
To kartka papieru? taka nietrwała,
A może tak dużo, może, więc działa.
Przybliża dusze, ale oddziela ciała.
Kartka papieru? papierowa ściana
1.
Słyszę dźwięki nocy, niskie tony ciszy.
Tonę w niemocy, gdy w głębi siebie krzyczysz.
Coś się we mnie płoszy i stoję jak na smyczy.
I fale ochoty, znów kończą się na niczym.
I do kogo mnie zaliczysz? do jakiego typu typa
dasz mu ciągle lipy, on ci nie powie lipa.
Bo nie znając przyczyn on woli nie zapytać?
i kradniesz czas mu przy tym, po drugiej stronie kartki witam.
O nich słyszysz tylko w mitach, spotkać jest ich ciężko
Oni niosą treści w bitach, człowiek? człowiek to przeszłość..
Już zaczyna świtać, daję odprawę tym zmierzchom
Naucz się w tym czytać, później zabierz mnie stąd
Ciemności królestwo, wszystko opajane czerniom
Gubię się w tym często, choć mam kompanie wierną
I nie zawsze wszystko wiedzą, za nich oddam swoje berło
Druga strona ściany, druga strona? wszystko jedno!
ref.
Jakoś od godzina dzieli nas papierowa ściana.
A z każdą minutą widać na niej nowe zdania.
Filująca świeczka zostawia światło na niej
A ruch twojego cienia kusi, by rozerwać ścianę.
2.
Drewniane panele i stęchłe powietrze
Dzięki nocy, wiatr, gałęzie i świerszcze.
Coś nie mogę spać, jestem mokry jak pod deszczem.
I tak mija czas, niestety to jest coraz częstsze.
Ściany zawsze są białe, lecz dziś nie są jak zawsze.
widzę jak by prześwit, tą najjaśniejszą gwiazdę.
I ona patrzy na mnie, po części i ja patrzę.
I niby jest fajnie, lecz świeci i gaśnie.
Dostrzegam prawdę, za kolejną ścianą
Bo lampka na naftę, rozbłysła jak rano
I dała blask, rzucając cienie na papier
To ludzka twarz, i ciało o kobiecym krztałcie.
W tym wątpliwym starcie sam nie wiem gdzie droga
Czy ufać mam każdej myśli która mnie woła
Bo w bezsensownej walce, stawiamy ściany od nowa
I piszemy jak by palcem, tak niezrozumiałe słow