wczoraj w kosciele najdłuzsze kazanie na jakim byłam, 45minut pieprzenia o grzechu...
początek szkoły taki sobie....
na nowo sprawdziny, kartkówki, poprawy...
a wszystko zeby jakos wyglądało świadectwo na koniec..
jutro kartkówka z gegry...
i list na polski ;/
na szczęscie po szkole jest luz...
na dwór mozna wyjsc i pogadac z kims...
dobra... ide sie uczyc na gegre...
<przynajmniej takie mam postnowienie>