zagubiona w codzienności dnia
raz pełena euforii pewności
a zaraz potem upadek w dół
poplątane sprawy rozmowy
zagmatwane uczucia i myśli
oślepiona blaskiem niewiedzy
zaniemówiłam z wrażenia jak mim
stojący na postumęcie życia
samotnie jak topola w polu
przeoranym skibą wiosenną
zagoniona w kozi róg przeżyć
szukam drogi ucieczki w nicość
bojaźliwie rozglądając się
czekając na pomocną dłoń
nie przyjaciela gnębiącego
obudzić się z letargu zimowego
już czas nadszedł spóźniony
ostatnich gryzą wyrzuty sumienia
że nie byli pierwszymi w tym
wyścigu do nikąd