photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 6 WRZEŚNIA 2011

"Pod Trupem" cz.1

Życie jest jak pogo - trochę boli ale w gruncie to dobra zabawa - ten kto to wymyślił chyba nigdy nie był na koncercie heavymetalowym&  Zawsze wiedziałem, że metalowcy to jedna wielka, patologiczna rodzina więc nie zdziwiło mnie gdy Kot przywlókł pięć mocno sfatygowanych wejściówek na koncert. Ich stan wyjaśniało to iż załatwił je kuzyn kolegi kolegi chłopaka koleżanki kolegi który kiedyś pracował w podrzędnym barze i teraz miał wtyki& .więc przeszły one niezłą drogę przechodząc z rąk do rąk. Może i nie byłem fanem tegoż zacnego gatunku ale nie śmiałem odmówić kumplowi, który chciał dobrze& ktoś musiał go przecież pilnować na zaś.  W ten oto prosty sposób wylądowaliśmy w największej spelunie w tej części miasta o sławetnej już w środowisku nazwie Pod trupem. Migający nad piwnicznym wejściem napis nie zachęcał raczej do wejścia, popatrzyłem na Zuo które z miną ja chce jeszcze żyć powolnym krokiem podążało schodami w piekielna otchłań. Powietrze przepełnione było dymem papierosów i śmiało mogło konkurować z niemiecką komora gazową.
Podłoga skrzypiała pod naciskiem dziesiątek glanów i lepiła od błota powstałego z mieszanki piwa z kurzem. Podstarzały barman zmierzył nas wzrokiem i wrócił do napełniania kufli. Nie pasowaliśmy tutaj. Czuło się to w powietrzu. Nawet protekcja Kota nie pomagała& postanowiliśmy więc zgodnie iż wciśniemy się w najciemniejszy kąt i nie wadząc nikomu przeczekamy koncert& Plan był piękny ale nic z tego. Wszystkie ciemne kąty były już zajęte przez gości, którzy bardziej przypominali wikingów niż przeciętnych obywateli miasta& i nie chodzi tu wyłącznie o wygląd.  Po 15 minutach powiększyłem swój słownik epitetów o kilkanaście nowych i nieznanych mi dotąd sformułowań, których nie odważę się jednak zacytować& Meg i Drzewko nie wyglądały na zachwycone przymusem siedzenia ale był to jedyny sposób by uchronić się od prostackich gestów łapania za tyłek. Pół biedy sam gest ale szkoda spodni, które po kilku wędrówkach po sali nadawały się do wyrzucenia. Rozpaczliwe próby ręcznego tłumaczenia nie dały zbyt spektakularnych efektów, pomijając kilka wybitych zębów i zgubieniu kilku ćwieków, które teraz najprawdopodobniej utracone zęby zastępowały. Na nasze szczęście ruch pod scena zasugerował nam, że zespół postanowił jednak łaskawie zjawić się jeszcze przed zamknięciem speluny. Zawsze wiedziałem iż podziemne kapele lubują się w dość nietypowym wizerunku ale to co zobaczyłem zawstydziło by zapewne gościa od Alicji& i jego LSD& Idę o zakład, że ciało perkusisty to dzieło szalonego tudzież pijanego w sztok tatuatora - amatora i było efektem zakłady że nie da się wytatuować bitwy dinozaurów z latającym potworem spaghetti w 2 godziny. Basista postanowił nie ustępować koledze i uzbrojony w pieszczochy oraz obite metalem i szatan-wie-czym-jeszcze  buty  przypominał jednoosobowy zmotoryzowany pluton, który zawstydził by niejedną jednostkę GROMU. Myśleliśmy, że już nic nas nie zaskoczy ale cóż& wtedy na scenę, ku ogólnemu poruszeniu, wskoczył wokalista. Gość wyglądał niczym jeden z bohaterów Burtona - był cholernie blady, cholernie chudy i cholernie dziwny. Czarny płaszcz do kostek oraz białe włosy do pasa jeszcze bardziej potęgowały moje przekonanie, że on na pewno uciekł z pobliskiej kostnicy tudzież oddziału  zamkniętego w pobliskim szpitalu.  Jak na dość mizerną postawę gość miał jednak niezłą wyporność płuc - niczym maluch z silnikiem od kombajnu i tak tez brzmiał& Powietrze w sali zagęściło się od unoszących resztek kurzu i włosów a podłoga zaczęła niebezpiecznie trzeszczeć pod naporem kilkuset kilogramów żywego metalu. Jakakolwiek prosta forma życia, która rozwinęła swoja cywilizacje w tej breji zapewne była już martwa. Pod sceną rozszalało się już całkiem pokaźnych rozmiarów pogo w którym znalazłem się szybciej niż je zauważyłem. Po kwadransie byłem pewien jedynie dwóch rzeczy a)jedyną częścią ciała, która pozostała w stanie dobrym to stopy b)że jeżeli nie jesteś kobietą nie powinieneś ściągać w pogo koszulki -  wierz mi, to boli& sala dudniła od przypominających radzicki wentylator dźwięków połączonych z subtelna melodycznością piły tarczowej. Po wydostaniu się z tego jakże radosnego i pragnącego bliskości zbioru elementów wydających dźwięki dotarłem do stolika zauważyłem znaczne braki w jego składzie. Nieobecność Kota wcale mnie nie zdziwiła - pod scena spotkałem się z nim wystarczająco dużo razy by stwierdzić, że powinien zacząć jeść te cholerne koty bo ma zdecydowanie zbyt twarde kości. Brakowało tez Meg. Mógłbym postawić śmiałą tezę iż udała się ona w miejsce kontemplacji, wiecznego wyciszenia i medytacji lecz obecność Drzewka obaliła całą teorię (wszak Meg to też kobieta. Konia, królestwo i pół jabola temu kto kiedyś widział kobietę bez koleżanki w publicznym wc!) . - A ta gdzie? -  Drzewko i Zuo równocześnie wskazali miejsce z którego właśnie wracałem& w tym momencie przez głowę  przeszła mi tylko jedna myśl - co napisać na wstędze przy wieńcu pożegnalnym? Zakładając oczywiście, że uda się złożyć i rozpoznać zwłoki.  Perspektywa tłumaczenia jej matce, że jej kochana córeczka została zmasakrowana przez tu pozwolę sobie zacytować: ekh. bandę zasranych, drących japę kotowpierdalaczy - satanistów nie budziła we mnie zachwytu i miałem ochotę dokopać jej za to (oczywiście Meg nie jej matce). Z racji jednak na swoja chwilowa bezradność przysiadłem się do stolika wyciągnąłem karty i ku zdziwieniu moich towarzyszy ze stoickim spokojem zacząłem rozdanie. Koncert dobiegał końca gdy byłem na etapie przegrywania własnej babci i zbiorowisko elementów metalowych pod scena kierowane głodem alkoholowym udało się  w drogę powrotna na swoje porzucone przed kilkoma godzinami miejsca. Czas mijał a Meg nadal nie wracała co było dziwne, gdyż nawet kotowaty (tanecznym krokiem - coś między kazaczokiem a tańcem weselnym wuja Alfonsa  oraz pełnym subtelności słownictwem) zdążył wrócić po wcześniejszym rytualnym toaście& a mówiąc prościej po wychlaniu z każdym napotkanym bratem.

Komentarze

alka92gno "Konia, królestwo i pół jabola temu kto kiedyś widział kobietę bez koleżanki w publicznym wc!"
ja widziałam... a nie... jednak nie... btw - uwielbiam wokalistę ;D
21/09/2011 23:20:46
czarnykotpechowiec666 fałszywy alarm??? i co ja teraz powiem prasie? XD wiem... wiem... ;)
21/09/2011 23:31:44

~budzigniew takie biby...ach...łezka się w oku kręci...a ta dzisiejsza młodzież nawet nie wie co to znaczy xD
06/09/2011 22:13:54
czarnykotpechowiec666 XD
06/09/2011 22:22:44

Informacje o czarnykotpechowiec666


Inni zdjęcia: Rusinów żegna bluebird11Wędrowanie zmotoryzowane elmarTo najprawdopodobniejnieDelikatne bransoletki otienMaj :) juliettka79Balans. ezekh11490 urodziny wswieciezdjecUncle Bob from Gran Canaria. cherrykinnLatarnie jak w kurorcie. ezekh114egiag realiti