przeszłość zamknięta na kłódkę. kluczyk wyrzucony. nowy rozdział. tym razem nie rozłożyłam się wygodnie na łóżku, jak bywa przy rozpoczynaniu kolejnego rozdziału w książce. tym razem to ja gram główną rolę, i podobnie jak inni bohaterzy, mam zapisaną gdzieś swoją przyszłość, ale to nie znaczy że ona nie zależy ode mnie. tam zapisane są moje decyzje, które nie leżą w rękach losu. wszystko zależy ode mnie.
dzień równoważył się z nocą. dziesiąta, czternasta, osiemnasta czy dwudziesta trzecia. nieważne. życie zapisywało kolejne strony, a zegar wybijał kolejne, mało ważne godziny. słońce zachodziło, aby za kilka godzin znów wzejść. uśmiech się pojawiał, aby zaraz na powrót schować się pod stertą bólu. bywało lepiej i gorzej. nieraz nie wyobrażałam sobie kolejnego dnia, a nieraz nie mogłam doczekać się następnego piątku, ale trwałam. obiecałam mu.
widziałam jak z każdym, kolejnym moim słowem zmieniał się wyraz jego twarzy, a serce przyśpieszało. bał się. on. ten, który zapewniał mnie, że zawsze trzeba stawiać odważne kroki do przodu. nie pić nad przeszłością, i nie cofać się przed wyzwaniami. jednak, któregoś dnia nawet on pękł. chciał przegrać. zabawne. to przecież on nauczył mnie walki do końca. wpajał mi późnymi wieczorami pewność, że będzie dobrze i obejmował kiedy tego potrzebowałam. tym razem rolę się odwróciły. to ja mu pomogłam wygrać, jednocześnie wpuszczając go do środka, gdzie ułożył mi z tygodnia na tydzień moje uczucia.
był jak ulubiona książka. miałam swoje ulubione fragmenty, znałam całą treść na pamięć, a i tak, za każdym razem odkrywałam coś nowego. uwielbiałam jego ciemne tęczówki i uśmiech, który zdradzał jego kolor duszy. znałam na pamięć jego każdą rysę czy bliznę tą na ciele, jak i na sercu. były różnych wielkości, jedne bolały bardziej, drugie nieco mniej, ale sama świadomość, że cierpiał utrudniała mi oddychanie. znałam go na wylot. wiedziałam co lubił, a czego nie. czego się bał, i dlaczego robił wszystko, aby nie stać jak jego ojciec, a mimo wszystko - każdego dnia, dowiadywałam się o nim kolejnych, wspaniałych rzeczy, a czasem wręcz przeciwnie - jego przeszłość nie była kolorowa. nie pachniała grzecznością, dobrocią czy życzliwością. ważne, że przyszłość zapowiadała się w kolorach tęczy. o zapachu naszych wymieszanych perfum o drugiej w nocy, i o smaku naszych złączonych ust. tylko to się liczyło.
Mieli bardzo prosty plan : być razem do końca życia . Plan , co do którego wszyscy z ich kręgu zgodziliby się , że jest jak najbardziej realny . Byli najlepszymi przyjaciółmi , kochankami i bratnimi duszami i wszyscy uważali , że bycie razem jest ich przeznaczeniem . Ale tak się złożyło , że pewnego dnia przeznaczenie bezdusznie zmieniło zdanie .
Siedzę tutaj z kubkiem gorącej czekolady, przy ulubionej muzyce,
z kochanym psem na kolanach, w ciepłym pokoju i uświadamiam sobie,
że czegoś mi brakuje. Może to i próżne, ale brakuje mi Ciebie.
Kiedyś się z Niego wyleczę. Może nie na pstryknięcie palcami, może nie po tygodniu, ani miesiącu. Czeka mnie wiele pustych dni, w których wciąż będzie się pojawiać jego twarz. Nie mogę wykreślić Cię ze swojego życia, zbyt wiele mamy ze sobą wspólnego. I nie powiem też 'jesteś w moim życiu zbędny'- bo nie jesteś. W gruncie rzeczy nikogo nie potrzebuje bardziej niż Ciebie... Ale nigdy nie byłeś mój.