Jakieś milion lat temu. Jakoś tak uroczo wyglądali... A teraz metr chłopa więcej. Wszystko się cholernie błyskawicznie zmienia.
Wspomnienia z drzewa są świetne, szkoda, że te nasze kojarzą mi się wyłącznie z krzykiem. Bardzo bym chciała żeby mi zależało... ale nie zależy. I cholernie mi szkoda. Ale tego, że nigdy niczego razem nie osiągnęliśmy i już nie osiągniemy, nie wierzę, że się uda. Chyba dlatego tak kurczowo się chwytam innych ludzi. Miło by było przez trochę mieć znowu tak z 8 lat mniej i jako jedyny problem widzieć to, że... no właśnie, że co?
Bunt wynika z ograniczenia swobody, z narzucenia reguł, z przesady, z niesprawiedliwości. A to z kolei wynika z... troski, (nad)opiekuńczości, miłości...? Groteskowo.