https://www.youtube.com/watch?v=mPeTXzNsmu0&index=19&list=RDOBg072aLNss
Zawsze myślałam, że jestem silna. Wierzyłam, że pomimo tego co się dzieje w moim życiu dam sobie radę. Kiedyś wyprowadzę się z domu i ułożę sobie życie po swojemu. Aż do dziś nie wiedziałam, że moja przeszłość będzie miała aż tak wielki wpływa na to co czuję. Że tak mnie zmieni i zablokuje wewnętrznie. Marzyłam o tym że jeszcze będę kiedyś szczęśliwa. Teraz wiem już że sama nie dam sobie rady. Nie wygram ze strachem&
Mam 18 lat. Wychowałam się w rodzinie z problemem alkoholowym. Odkąd pamiętam mój tata pił. Czasem sam, czasem z mamą. Wtedy czułam się strasznie samotna i wiedziałam że mogę polegać tylko na sobie. Gdy zaczął pić mógł to robić przez tydzień, a nawet dłużej. Później przepraszał i na pierwszy rzut oka wszystko wracało do normy. Małym szczegółem było tylko to że cała sytuacja powtarzała się mniej więcej co miesiąc. W każde święta pił i kłócił się o byle błahostki. Po pewnym czasie znienawidziłam święta a sama myśl o nich sprawiała że wielokrotnie chciałam się zabić albo uciec z domu. Jedynym skutkiem było to że się ciełam. Nie potrafiłam od razu zapomnieć o tym co robił gdy był pijany. Awanturował się i podnosił na nas rękę. Na rodzeństwo, na mamę. Pomimo że jestem najmłodsza zawsze to ja stawałam w ich obronie. Byłam z nich najodważniejsza i najbardziej wrażliwa. Gdy uderzył mamę większy żal miałam do siebie niż do niego. Nie mogłam wybaczyć sobie tego że go nie powstrzymałam. W jego obronie też stawałam gdy widziałam że dzieje mu się krzywda. Pomimo tego wszystkiego bardzo go kochałam gdy nie pił był naprawdę fajnym tatą. Był chory. Miał problem. Już mu to wybaczyłam. Nie umiem jednak zapomnieć tego co nam zrobił. On i mama po części też. Tego że gdy pili płakałam nocami w poduszkę. Klęczałam i modliłam się zachodząc się od płaczu. Błagałam Boga o pomoc. Takiej bezsilności jak wtedy nie czułam nigdy. Musiałam szybko dorosnąć i chronić tych których kocham. Mama przez to wszystko była bardzo nerwowa. Raz mówiła że nas kocha by za chwilę wyzywać od najgorszych i poniżyć. Od niego wiele razy dostałam w twarz. Czułam się przez to wszystko gorsza od innych i nic nie warta. Nie raz pytałam Boga dlaczego to ja muszę to przeżywać. W końcu Bóg mnie usłyszał& Nie zrobił jednak tego o co go prosiłam.
Tata zmarł półtora roku temu a za mną nadal ciągnie się moja przeszłość. Wszyscy bardzo przeżyliśmy jego śmierć. Jednym z powodów było to że umierał na naszych oczach. O to też miałam do siebie żal, że nawet nie spróbowałam go ratować. Byłam przerażona. Chciałam tylko stamtąd uciec. Pomimo, że za nim tęskniłam poczułam ulgę bo wreszcie miał się skończyć ten koszmar. Dziś przez to wszystko nie umiem ułożyć sobie normalnie życia i wyleczyć się ze strachu. Ze strachu przed miłością& Nie przed tą którą mogę dać innym ludziom lecz przed tą którą mogę dostać. Nie wiem co to prawdziwa miłość. Podświadomie się jej boję bo dla mnie są to tylko ciągłe kłótnie, poniżanie i wyrzuty. Na co dzień mam wielu znajomych i często się śmieje. Ale gdy ktoś chce się do mnie zbliżyć bardziej niż kolega/ koleżanka jestem przerażona. Uciekam. Ze strachu i bezradności chcę krzyczeć. Nie umiem tego sama przełamać. Wiem, że sama sobie z tym nie poradzę. Nie wiem co mam robić. Wiem tylko że nie chcę być całe życie sama&
Jestem DOROSŁYM DZIECKIEM ALKOHOLIKA i panicznie boję się tego, że ktoś może mnie pokochać&
Bezwartościowa