http://www.youtube.com/watch?v=cxRZ-SUeTaw
http://www.tekstowo.pl/piosenka,stone_sour,hesitate.html
Nadchodzą takie chwilę, gdy zastanawiam się co by było gdybym była normalna. Taka jak mama, siostra. Taka jak każdy dookoła. Ale nie! Ja jestem inna. I to w dosłownym znaczeni tego jakże dla mnie okrutnego słowa. Obwiniam wszystkich za to co się stało. Dlaczego ja? A nie ktoś z mojego otoczenia? Dlaczego to właśnie mnie los tak okrutnie potraktował? Co ja takiego zrobiłam? Wolałabym się nie urodzić, niż żyć tak jak żyje. Po części jestem martwa...
Bo do żywych siebie nie zaliczam. Żyje koło wszystkiego co mnie otacza, na nic nie mam i nie będę miała wpływu, zawsze ktoś będzie za mnie decydował. A co gorsza,, inni są skazani, żeby się mną opiekować. Czasem mam wrażenie, że matka ma mnie dość. patrząc jej prosto w oczy dostrzegam w nich wstręt do mnie. Mam wrażenie, że oddałaby mnie, zapomniała, o tym, że istnieję. Swoja drogą długo kryła w sobie to co czuję. Ojciec już dawno uciekł, a Mama? Ona jest zbyt miękka, żeby tak po prostu odejść. Nigdy nie będzie miała odwagi... Ale On - owszem. Dobrze wiem, iż właśnie ja jestem ciężarem, z którym muszą się zmagać, nie mogą się mnie pozbyć, ani zgubić.
Myślę sobie, że gdyby nie Martyna, dawno byłabym w jakimś ośrodku. To moja siostra wierzy, że to jest tylko zły sen, z którego niedługo każdy z nas się obudzi, ale tak się nie stanie. Ja w takiej fikcji żyłam piętnaście lat. Przejrzałam na oczy. Wiem, że to nie jest sen, a najszczersza rzeczywistość. Moja siostra łudzi się, że to się skończy. Ale przecież autyzm to choroba niewyleczalna. Najgorsze jest to, że gdy pogodzisz się z myślą, że tak już będzie aż do śmierci, żal, bezradność nie mija, to wszystko zostaje, a może nawet jest większe?
Nienawidzę mojego małego pokoiku. Czuję się w nim jak w więzieniu. Przecież powinnam się do owej rzeczy przyzwyczaić, gdyż ja jestem więźniem własnego ciała. Ale to dwie różne rzeczy. A przynajmniej ja to tak dostrzegam. Nie potrafię tego wytłumaczyć, a nawet i nie chcę.
Koło okna stoi biurko, przy którym siedzę, gdy rysuję. Kocham to robić. W szufladzie znajduję się masa kredek, pasteli, ołówków, pędzli- gdy byłam młodsza, miałam może jakieś osiem, bądź dziewięć lat razem z siostrą malowałyśmy na ścianach na strychu, do dzisiaj można zobaczyć tam nasze dzieła, otóż obie doskonale rysujemy. Martyna nawet zaczęła liceum plastyczne, ja nigdy nie zacznę. Kibicuję jej ze wszystkich sił. Uważam ją za przyjaciółkę, zawsze po szkole przychodzi do mnie, siada na krześle, ja wtedy leżę na łóżku, w uszach mam słuchawki, słucham muzyki, to ona mnie uspokaja. Poprawia mi humor, a czasem nawet i dołuję. Muzyka jest moim przyjacielem. dziwne nieprawdaż?
Wstaje z łózka, podchodzę do okna. Spoglądam na zegarek, który mam na lewej dłoni, jest piętnasta dziesięć. Martyna powinna za piętnaście minut być w domu. Nigdy się nie spóźnia. Wszystko w domu ma swoją ustaloną godzinę, nic nigdy nie ulega zmianie- bo nie może. Posiłki spożywamy wszyscy razem, czyli: Martyna, Matka i Marcin. Otóż obiad w tygodniu jest o godzinie szesnastej, gdyż wtedy zawsze siostra i facet mojej mamy wraca z pracy. Mama pracuję w domu. Odpowiada na listy, które wyślą im czytelnicy. Wiem, że nienawidzi tego, nigdy nie powiedziała tego otwarcie, ale takie rzeczy się czuję. Niegdyś Mama była adwokatem, kochała to robić. Gdy miałam sześć lat zrezygnowała. Babcia mi opowiadała. Kochałam jej różne opowieści. Już nigdy jej nie zobaczę, umarła dwa lata temu na raka. Nie zapomnę nigdy jej twarzy, gdy leżała w trumnie, była taka bezbronna... Przez miesiąc od śmierci babci nie mogłam spać, męczyły mnie nocne koszmary, wtedy Martyna czuwała przy mnie.
Moją uwagę przykuła pewna dziewczyna która powolnym krokiem podążała w stronę domu. Na sobie miała swoją niebieską, ulubioną bluzę, którą dostała od przyjaciółki na urodziny. Na plecach miała plecak, w kolorze siwym, otóż kochała ten kolor, ostatnio kupowała ubrania tylko w tych barwach. Blondynka, była wyższa ode mnie o jakieś pięć centymetrów.
Pukanie do drzwi, nie słyszałam jej kroków. Widocznie, stawiała ciche kroki. chyba nie zauważyła mnie stojącej przy oknie, nawet nie spojrzała w moja stronę. Pewnie pomyślała, że śpię. Ostatnio drzemka jest moim zwyczajem. W snach wszystko jest inne... Takie nierealne, w snach marzenia się spełniają...
Wybiła czwarta, cała nasza czwórka zasiadła do stołu. Tak jak codziennie. Od urodzenia mieszkam w tym domu. Kiedyś Ojciec z nami mieszkał- ale to już przeszłość. Chociaż pamiętam tamte dni, gdy był, ale wiem, że to już nie ważny element, który nie tworzy, żadnej układanki. Ta pamięć jest mi do niczego nie potrzebna. Czuję do Niego żal, za to, że zniknął. Wiem, że człowiek podejmuje sam decyzję, że nie powinniśmy mieć tego nikomu za złe. Ale czy On miał takie prawo? Nie miał.
Jak w czwartki na obiad jest zupa pomidorowa, którą Marcin uwielbia. Na drugie danie są ziemniaki, marchewka na gęsto i mielone. Przy tym prostokątnym stole spotykamy się trzy razy dziennie. Mówią, iż posiłki jednoczą rodzinę, że to właśnie przy nich możemy porozmawiać o problemach, o zwykłych błahostkach, ale nie w naszej rodzinnie. Przy jedzeniu towarzyszy nam cisza.
-Możesz podać ki dzbanek z kompotem?- zwróciła się Martyna do mamy, gdyż to właśnie dzbanek z, stał koło niej. Kobieta podała dzban młodej kobiecie- Dziękuję - rzekła blondynka, od tego momentu nikt nie zabrał głosu.
Wieczór. Godzina dwudziesta druga. Pora się położyć i iść spać. Zamknąć oczy, przenieś się w inny świat, który tak bardzo jest mi bliski. Jedno przeczy, drugiemu - śnie, marzę o tym, że jestem zdrowa, że to co się dzieje to tylko zły sen, a z drugiej strony... Pogodziłam się z tym, że tak było, jest i już na wielki będzie. Łatwo wmawiać sobie coś co nie ma sensu, coś co jest takie nierealne. Nawet w książkach takie rzeczy się nie dzieją, ale w mojej wyobraźni - owszem. Ja w snach piszę sobie własną książkę. Jestem główna bohaterką, która obudziła się z przykrego koszmaru i żyje na nowo wśród ludzi. Uczy się takich prostych czynności, które wykonują za nią inni. Na swojej drodze spotyka przyjaciół, chłopaka, który ja pokocha. W tym innym świecie wszystko jest idealne, proste. Chciałabym choć na chwilę poczuć się zwykłą nastolatką...
Pisała przecudowna Madzia! :*