Nie tak miało być.
cz.1
Miłość? Co to w ogóle jest? No, weź mi pokaż tą twoją miłość. Możesz mi pokazać wódkę, albo pączka, ale nie miłość. A jeśli czegoś nie można zobaczyć, to znaczy, że tego nie ma. Proste?
*
Wyobraź sobie: lato. Gorąc. Słońce. Plaża. Jezioro. Materac na jeziorze. I cisza. Spokój. Nikt ci nie truje za uchem. Raj? Chyba tak. No więc od mniej więcej dwóch godzin leżę na materacu na środku jeziora, które ukryte jest w środku lasu. Dojście jest trudne, więc mało kto fatyguje się, aby tutaj dotrzeć. Ja się pofatygowałam i wcale nie żałuję. Po całym weekendzie imprezowania to dobre miejsce na złapanie resetu. Piiib. Szkoda tylko, że znów zabrałam ze sobą telefon. Gabryśka. Ognisko dziś u mnie na działce, oczywiście będziesz? Co za głupie pytanie, jasne, że będę. Zazwyczaj jestem tam, gdzie szykuje się dobra zabawa. Taka reguła. Jak zawsze- odpisuje natychmiast. Dochodzi piętnasta, biorąc pod uwagę fakt, że czekają na mnie jakieś dwie godziny drogi powrotnej muszę się zbierać. Z całej siły macham w wodzie rękami, żeby dobić do brzegu. Muszę wyglądać debilnie, ale chyba sarnom i innym króliczkom nie robi to różnicy. W domu nikogo nie ma, nawet mnie to nie dziwi. Oboje z rodziców są lekarzami i non stop przebywają w szpitalu, żeby się dorobić. Szkoda, że nie widzą jak życie ucieka im między palcami, ale co kto lubi. Wchodzę na piętro naszego, za dużego jak na trzy osoby, domu i od razu kieruję się w stronę ogromnej łazienki. Nalewam pełną wannę wody i dodaję płynu do kąpieli o zapachu wiśniowego ciasta, mój ulubiony. Kiedy woda staje się już zimna, akurat też kończy się czas trzymania maseczki na twarzy i olejku na włosach. Sprawnie spłukuję wszystkie upiększacze i owijam się wielkim jak kontynent afrykański ręcznikiem. Moi rodzice chyba cierpią na megalomanię, przewracam oczami i kieruję się do pokoju. Odruchowo sprawdzam telefon, i o dziwo mam dwie wiadomości, jak zwykle od Gabi. Przyjdź wcześniej. Taki SMS znaczy kłopoty, pewnie będzie któryś z przystojnych kolegów jej brata i nie wie co na siebie włożyć, też problem. Nadia wyjdź już z wanny i natychmiast bądź u mnie. Niesamowite, jak ta dziewczyna mnie dobrze zna. Z szafy wyciągam spodnie z dżinsu i czarną bokserkę, i czarną bluzę na wieczór. Z racji tego, że moje włosy są obcięte na pazia są już prawie suche, nie muszę z nimi nic robić więc to oszczędzi mi czasu. Tuszuję jedynie rzęsy, mam doklejone kępki, więc nawet tego nie musiałabym robić, ale lubię. W jednej ze szkatułek znajduję okulary przeciwsłoneczne. Jeszcze tylko perfumy i gotowe. Zbiegam na dół, zakładam czerwone Conversy i na rowerze przemierzam odległość dzielącą mnie od domu przyjaciółki.
-No w końcu!- krzyczy na pół domu, kiedy otwiera mi drzwi- czemu mi nie odpisałaś, wiedziałabyś, że będą nowi koledzy Kacpra. Ubrałabyś się lepiej- całuję ją w policzek i wchodzę do kuchni, żeby nalać sobie soku. Znam na pamięć jej gadki. Przy stole siedzi Kacper, jej brat, przybijam z nim piątkę- Nadia, dlaczego ty mnie nie słuchasz? Masz dwadzieścia jeden lat i żadnego poważnego związku na koncie.
-Za to mam co weekend dobry seks- odpowiadam, Kacper parska śmiechem, a Gabi załamuje ręce- odpowiada mi to.
- Nadia..
Mała zapowiedź. Co sądzicie? ;)