Uśmiechasz się, kiedy cię całuję.
cz. 18
Nie chcę stąd wyjeżdżać- jęczę pakując walizkę. Karol zbiera nasze rzeczy z łazienki i nawet już nie reaguje na moje słowa, bo powtarzam je mniej więcej co trzy minuty. Za dwie godziny przyjedzie po nas taxi i skończy się egzotyczny sen. Znalazłam swoje miejsce na ziemi i pokrewną duszę. Przeraża mnie trochę powrót do rzeczywistości i stawienie czoła ludziom wokół jako dziewczyna Karola. Pewnie wszyscy pomyślą, że to dla awansu, albo ze względu na pieniądze.. Odganiam od siebie te myśli lekko potrząsając głową.
-Nie myśl o tym- stoi za mną i znów czyta mi w myślach. Skąd wie?
-Jasne- przyklejam sobie uśmiech do ust- ale wiesz co?
-Tak, wiem. Nie chcesz stąd jechać- szczerzy się głupkowato mnie naśladując- nie mam nic przeciwko, abyśmy przylatywali tu co roku- obejmuje mnie silnym ramieniem. Opieram głowę o jego klatkę piersiową, słyszę bicie jego serca, on bierze moją głowę w dłonie i podnosi ją tak, że patrzymy sobie w oczy.
-Zakochałem się w tobie Daga- składa namiętny pocałunek na moich ustach.
-Ja w tobie chyba też- na te słowa znów mnie całuje, delikatnie, z uczuciem. Oddaję się cała tej pieszczocie
-Uśmiechasz się, kiedy cię całuję- wtulam się w niego mocno i wiem, że to moje ulubione miejsce na ziemi.
Całą drogę na lotnisko przespałam w ramionach Karola. Lot samolotem spędziliśmy na rozmowie. Nawet nie wiem kiedy minęło to 11 godzin. Jesteśmy już w Polsce a ja mam ochotę stanąć na środku hali i się rozpłakać. Z podwójną siłą uderzyła mnie rzeczywistość. Żegnamy się z Mikołajem i Wojtkiem. Mam nadzieję, że nie okażą się plotkarzami i jutro, kiedy wejdę do pracy cała redakcja nie będzie wiedziała o mnie i Karolu. Postanowiliśmy, że póki co lepiej będzie jeśli wszystko zostanie pomiędzy nami. Kierujemy się w stronę lotniskowego parkingu, kiedy siedzimy w środku auta z trudem hamuję łzy.
-Malutka, co się dzieje?
-Tam było tak cudownie- chlipię.
-I dlatego płaczesz? Że było cudownie? Zamiast się cieszyć? Głuptasku- ociera kciukiem łzy z mojego policzka.
-Nie, dlatego, że już jesteśmy tutaj.
-Mnie gorzej martwi, że codziennie przez osiem godzin w pracy nie będę mógł cię tak pocałować- całuje mnie namiętnie, a ja czuję, że znów się uśmiecham.
-A mnie martwi, że będziemy spać osobno, przyzwyczaiłam się już, że ktoś mi się rozwala na całe łózko- droczę się, ale z oczu lecą mi łzy, ale już sama nie wiem, czy smutku, czy może raczej szczęścia.
-Na to mam radę. Dziś spędzasz noc u mnie- zanim zdążę coś powiedzieć on dodaje- polecenie służbowe, malutka- nie mam wyjścia, muszę się zgodzić. Spokojnie wyjeżdżamy z płyty parkingu, podróż umila nam Ed Sheeran.
Wchodzę za nim. To nieduże mieszkanie, nie wiele większe od mojego. Kuchnia połączona jest z salonem, sypialnia jest oddzielona zasuwanymi drzwiami. Wszystko urządzone jest w typowo skandynawskim stylu. Szybko korzystam z prysznica, w tym czasie Karol robi kolację. Jest dwudziesta trzecia, nie powinnam jeść już o tej porze. Najbardziej w świecie marzę o ciepłym łóżku. Pojawiam się w kuchni w której unosi się zapach pizzy.
-Czy ty chcesz mnie utuczyć, żebym nie podobała się nikomu innemu?- przytulam się do jego pleców.
-Mniej więcej miałem taki plan- odwraca się i sadza mnie na blacie kuchennym. Jestem w jego koszulce, która w takim ułożeniu ledwie sięga mi ud. Karol lustruje mnie wzrokiem, doskonale znam to spojrzenie. Nie mija minuta, a ja siedzę już bez niczego na sobie. Całujemy się, jego dłonie pieszczą moje piersi. Zdejmuję z niego koszulkę. Nagle czuję coś zimnego na moim jeszcze rozpalonym od słońca ciele. To oliwa, Karol teraz dokładnie rozsmarowuje ją po moich piersiach i brzuchu. Dotyk śliskich od oliwy rąk sprawia, że przechodzą mnie dreszcze przyjemności. Pieszczoty trwają jeszcze chwilę, jestem spragniona jego ciała do granic możliwości. Wsuwa się ze mnie, a ja wciągam ze świstem powietrze. Uprawiamy dziki seks na blacie kuchennym. Szybkie tempo prowadzi mnie do spełnienia, zaciskam się na nim i czuję jak eksploduje we mnie. Trwamy jeszcze chwilę w uścisku, jesteśmy cali lepcy od potu i oliwy.
-Pizza!- krzyczymy w jednej chwili, kiedy do naszych nozdrzy dociera zapach spalenizny. Nasza kolacja się spaliła, nie da się nic uratować. Jest już naprawdę późno, a jutro oboje musimy wstać. Wyrzucamy spalony placek, bierzemy prysznic i idziemy spać. Zasypiam natychmiast, mimo to, że śpię w tym łóżku po raz pierwszy, a zawsze mam problem z zaśnięciem w nowym miejscu.
A.