- No ale przyjaźń?! Z takim całowaniem?!
- Ale co, źle całował?!
- Bosko całował, ale tak całował, jak nie powinien!
Nigdy nie wiesz kiedy Twoje kłamstwa wrócą i zaczną rozpieprzać Ci życie.
Nie chodzi mi o to czy się ze mną prześpisz, może też nie możesz zasnąć, proszę cię, uśmiechnij się.
Ty moim, a ja twoim cieniem, dla tych chwil chce mi się żyć, coś ciągnie mnie jak magnes do Ciebie.
Są na świecie dobre kobiety. One istnieją, posłuchajcie mnie. Naprawdę istnieją. Przez całe życie chodzą obok nas, takie dobre, mądre i piękne, a my, jak te ciule, nie widzimy ich. Jeden ciul na tysiąc trafia do baru, w którym dobra kobieta, odrywając się od książki poda mu rękę, a wraz z ręką poda mu siłę, która naprawdę może zmieniać świat.
Żyj chwilą i nie zastanawiaj się co będzie i było.
Usiądźmy razem i wlejmy do gardła czystą, za to wszystko co nam miało wyjść, a nie wyszło.
Wielkie pięć dla tych ludzi i miejsc.
Średnio mi idzie sypianie z Twoją nieobecnością.
- Kiedyś myślałem, że fajnie by było zamieszkać w chmurach.
- Dobry pomysł - uznałam. - Człowiek cały czas czułby się jak w takim dmuchanym zamku do skakania.
- Ale w szkole średniej na zajęciach z przyrody pan Martinez zapytał, czy ktoś z nas kiedyś marzył o życiu w chmurach, i wszyscy podnieśli ręce. Wtedy pan Martinez wyjaśnił nam, że w chmurach wiatr wieje z prędkością dwustu czterdziestu kilometrów na godzinę, a temperatura wynosi trzydzieści stopni poniżej zera, nie ma tlenu i poumieralibyśmy w ciągu kilku sekund.
- To musiał być sympatyczny gość.
- Specjalizował się w mordowaniu marzeń.
To jest właśnie to, pomyślała, po to człowiek żyje, żeby chichotać jak głupi ze swoimi głupi rozchichotanymi przyjaciółkami ostatniej panieńskiej nocy przed poślubieniem faceta, którego się kocha. To jest właśnie to. Marzenie.
Świat to wielki bankiet, dobry balet, ale my tutaj razem już nie zatańczymy wcale.
Gubimy sens słów, bo krzyk nic nie naprawia, mam dosyć testów, nie chcę wciąż się zastanawiać.
Brak mi wieczorów, kiedy nieznany był melanż pierwsze pary, niektóre z nich przetrwały do teraz.
Stanąć na dachu, wywalić język i środkowym palcem pozdrowić świat.