teraz mogłabym dowalić przeogromniastego smuta, jak zawsze, w takich sytuacjach, jak się teraz znajduję, ale w sumie.. myślę o wszystkim, dosłownie i dziś przyjrzałam się pewnej bardzo bliskiej mi osobie i doszłam do wniosku, że nie potrzebuję tego wszystkiuego i, że to, jaka jestem nie pasuje do mnie. dziwnie to brzmi, ale ważne, że ja wiem, co mówię, kiedyś naprawdę byłam inna. przyszła kolejna pora na zmiany, nawet dobrze, lubię to. szczerze? naprawdę boli mnie coś od środka, z nie jednego powodu, ale myślę, że i tak- jeśli coś spierdoliłam- to już tego nie naprawię. nigdy. niekiedy- owszem, warto- ale tym razem, widzę to. i nie dlatego, że nie staram się dla własnej wygody, tylko dlatego, że nie chcę już siebie ranić, ani innych. wciąż to robiłam, może nawet teraz robię. wiem, że niedługo ktoś baaardzo ucierpi z mojego względu, ale tego nie zamierzam zmieniać.. mój charakter, a stosunki z kimś, to dwie inne sprawy i tego już się nie da pogodzić. wciąż będę tą samą osobą, tylko nieco lepszą pod paroma względami.. mam dla kogo. i żadne głupie kłótnie tego nie zmienią, teraz rozumiem- nie było warto.
dziękuję<3