Czasem mam wrażenie, że moje życie to takie jedno, wielkie, beznadziejne gówno.
Wszystko musi sie kurwa zapętlać?
Jak człowiek ma się cieszyć chwilą szczęścia, gdy z doświadczenia wie, że to ma uśpić czujność, bo życie za moment, naprawde krótki moment, wbije nam nóz z taka siłą, że odbierze oddech?!
Powoli zaczyna mnie to męczyć... Czy nie zasługuje już nareszcie na chwile, nawet nie kurwa szczęścia. Na chwile SPOKOJU.
Spokoju, stabilizacji i bezpieczeństwa:(
Odpieprzcie się!
A Ty, Promyczku wracaj, a przysięgam, że zostawie to wszystko:(