Wciąż czekam... Wiem na co, ale nie wiem po co, moge czekać w nieskończoność, a i tak nie bedzie jak było.
Nie będzie dobrze. Nie bedzie bezpiecznie. Nie będzie spokojnie i nie bedzie szczęśliwie. Nie będzie stabilnie.:(
Moja wina.. to pół roku uśpiło moja czujność, zaufałam. I to był niewybaczalny błąd.
Teraz jakby nie patrzec moje życie wrócilło do normy. Egzystuje. Męcze sie niepotrzebnie wstajac z łozka, jedząc, wracając do łóżka, aby pogapić sie w ściane, potem płacząc tak długo, aż zasnę.
Dlaczego tak musi wyglądać moje życie? Czy zawsze musi tak być, że jedni cierpią, aby drudzy mogli życ szczęśliwie?
TO CHORE.
Ale niestety prawdziwe.
I tak naprawde jedyne co wywołuje we mnie emocje, to fakt, że nie mam wyjatkowo żadnych tabletek;(
To pół roku uśpilo moja czujność....
.... i to był błąd. "Jestem tylko pyłem, w milionowym mieście.
Mam powszechną, pospolita twarz
Jestem tłem i przeraża mnie powietrze
Moja podświadomość stateczna i bierna..."