nie wytrzymam bez sterowników i bez zdjęć.
dziwny ten tydzień, a w następnym szkoła już zadbała o moje po południa..
to jest trochę tak jak z jojo. trzymasz go na sznurku, kiedy ci przeszkadza odpychasz bo wiesz, że zawsze wróci i znowu trzymasz go ile chcesz. a ja nie lubię zmieniać pozycji. hm, pewnie wszyscy sobie tłumaczą to jednym argumentem. nie przytocze go, bo z ust mi on nie przejdzie. w dodatku nie mam w zwyczaju kłamać. zawsze twierdziłam, że jeśli się chce to znajdzie się sposób (jeśli nie, znajdzie powód).
unikając rozczarowań, zastanawiam się czy to mi do końca pomoże. chyba nie. ale czy pomoże mi to, że w dalszym ciągu mam narażać siebie na róznego rodzaju zawody, naruszanie zaufania? nie mam siły walczyć, to straszne. boli mnie to, nie satysfakcjonuje, nie wiem też czy pomaga. ale może do czegoś zaprowadzi.teraz mogę wszystko zobaczyć gołym okiem.
jadąc jedną drogą każdy wybrał inny zakręt. inne wartości, piorytety, tak bardzo to wszystko poróżniło.
taki trochę pogrzeb?
żyję weekendami. to mnie cieszy, ten czas, kiedy naprawdę mogę bez żadnego udawania uśmiechać się i spokojnie porozmawiać.
jutro nareszcie palce na klawiszach. na tych białych zostawię historię, a na czarnych jej wartość.