Siemka:(:(:(
Dokładnie trzy lata temu, wszystkie polskie telewizje podawały tą wiadomość : Arkadiusz Gołaś nie żyje, zmarł w Griffen w Austrii. Miał 24 lata [*] my wciąż pamietamy
Dla wielu osób, ON to marzenia.
Lecz one są przeszłością, odeszły z aniołami,
Dla tych osób były pięknymi snami.
Pragnęli go spotkać, dotknąć, porozmawiać
Choć przez chwilę szczęśliwymi się stawać.
Podziwiać jego umiejętności i cudowną duszę,
Gdy nie mógł czegoś zrobić, szeptał muszę.
Ten niezastąpiony chłopak, żyjący marzeniami,
Wolny czas po meczu spędzał z fanami.
Pozował do zdjęć z szerokim uśmiechem
Każde słowo w głowie rozbrzmiewało echem.
Przed nim wiele lat szczęśliwego życia,
Wiele krętych dróg do przebycia.
Lipiec, środek lata, ślub w kościele
Jemu i Agnieszce życzyli szczęścia wiele.
Młodzi mówili do końca życia razem
Byli piękna niesamowitego, szczególnym okazem.
Cieszyli się, gdy coś im się udało
Mieli wszystko, co chcieli, nie było im mało.
Chwile radosne malowały się przed nimi,
Pomyślnością dzielili się z innymi.
Wrześniowego wieczoru wsiedli do auta nowego,
Do Włoch jechali, zaczynała się kariera jego.
Arek nie mógł uwierzyć w swe powodzenie,
Niedługo spełni się następne marzenie.
Zmęczony podróżą, zasnął grzecznie
Z żoną przecież było mu bezpiecznie.
Dojechali do Austrii, mknęli autostradą,
On dalej spał, nie posłużył jej radą.
Dziewczyna za kierownicą zmęczona była
Pospać, choć chwilę, o tym marzyła.
Zmęczenie zwyciężyło, oczy przymknęła,
Huk, uderzenie wtedy się ocknęła.
Auto zjechało na prawo, uderzyło w barierkę
Łzy w oczach i ból sprawiały jej mękę.
Spojrzała przez ramię na męża kochanego,
Blachami samochodu przygniecione ciało jego.
Na ubraniu krew zaczęła się pojawiać
Świat, oddalony zaczął się stawać.
Nic więcej nie pamięta, przytomność straciła
Za sen przy kierownicy, śmiercią męża zapłaciła.
Jej nic nie jest, on odszedł godnie z aniołami
Nie obwiniaj się Agnieszko, nie dręcz sumienia wyrzutami!
Widocznie tak musiało być, Bóg tego chciał,
Mimo że śmiertelnie chorych do zabrania miał.
Wybrał właśnie Arka, chłopaka młodego,
Nie myślał o Agnieszce, bo co mu do tego?!
O sobie tylko myślał stwórca tego świata
Nie mógł zostawić mu życia na kolejne lata?
Nie lepiej zabrać mordercy? Pedofila?
Mówisz do nich jeszcze jedna życia chwila.
Gołemu takiej nie dałeś, choć był wspaniałym człowiekiem,
Na najgorsze życia rany, najodpowiedniejszym lekiem.
Zabrałeś go na zawsze, bez możliwości powrotu,
Patrzyłeś jak odchodzi, uczyłeś ptaka lotu.
Teraz on z nieba na żonę spogląda
Patrzy, co robi, jak żyje, wygląda
Czemu nie może tego robić, żyjąc?
Tylko za chmurką bezbronnie się kryjąc
Nigdy nie zrozumiem tego wszystkiego!
Spowodowałeś ból, krwawienie serca mego!
Boże, podobno jesteś niezastąpiony(?)
Kazałeś odejść jemu od żony!
Czy mam przestać wierzyć w Twoje istnienie?
Czy musiałeś zniszczyć ich jedyne marzenie?
Chcieli być tylko razem, do końca świata
Teraz ona nie zapomni tego tragicznego lata.
Lecz, po co tyle się rozczulać do Ciebie?
Przecież Ty słuchasz tylko i wyłącznie siebie!
Następnym razem pomyśl, co czynisz
Czy za to, co robisz kiedykolwiek się winisz?
Nie zabieraj więcej ludzi, godnych tego świata
NZWMP[*]