Zetowe :) Dobrze pamietam ten wyjazd, to było jakoś 1, 5 roku temu jek byliśmy odwiedzić babcię w Młynarach. Jeździłam wtedy na Cenzusie, bardzo fajnie było :)
Chwilę po dodaniu ostatniego zdjęcia jeździłam. Najpierw poszłam po klacz na wybieg, a ta jak zwykle uciekała. Ale w końcu sama do mnie przybiegła. Zaprowadziłam ją do stajni i zaczęłam czyścić. Była podejrzanie czysta XD Potem ją osiodłałam, jak zwykle kombinowała z tranzelką. I na plac. Na początku fajnie- zatrzymania, cofanie. Potem kłus. Przespieszała i podgalopowywała. No i kłoda. Pierwszy raz dobrze, drugi też, ale za trzecim wyłamała i wyrwała galopem. Nie spadłam jakimś cudem. No i galop, totalna porażka. Najpierw mnie ściągnęła głową, wylądowałam na szyli. Notem wzięłam ją ostro za pysk, zagalopował ok, ale strzelałą barany. Dostała batem po zadzie, wyrwała się. Próbowałam ją przytrzymać, ale nic z tego. Strzeliła z zadu i spadłam. Na szczęście na ziemię, więc się cieszę, bo w zeszłym tygodniu przeleciałam przez płot. No nic, jutro biorę czarną, nie ma rady. Ustawię ją, może coś skoczymy. Coś czuję, że trzeba kupić wielokrążek...
F. <3