Zna ktoś cenę jaką płaci człowiek za odrobinę szczęścia ?
Czy ta cena została w ogóle ustalona ?
Często wydaję mi się ,że tak i jest cholernie wysoka.
Ale czy warto ją płacić by mieć coś na chwile ?
Nawet taką dłuższą ale jednak pozostaje to chwila.
Jaką trzeba miłością dażyć drugą osobę by walczyć o nią ze śmiercią ?
Jak długo można żyć w nadziei że wszystko będzie dobrze , że kiedy boli to nie jest kolejny przerzut raka ?
Taką walkę codziennie toczy najbliższa mi osoba , widzę jej uśmiech , ale czy nie jest on wymuszony ?
Widze strach w dużych niebieskich oczach przed każdą wizytą w coraz to innym szpitalu .
Warszawa-Gliwice-Zakopane-Bydgoszcz.
Co chwile inny lekarz , inne diagnozy i co chwila zapalanie nadziei by kolejny lekarz mógł ją zgasić .
Czasem leże w nocy w łóżku i myślę co mogła bym zrobić by im pomóc , ale czy ja jestem wystarczająco silna ?
Czasem wydaje mi się ,że przygasam. Dobija mnie przeszłość ide z nią niby do przodu
ale czuje że mam ją na barkach i jestem coraz słabsza.
Potrzebuje kogoś lub czegoś co pomoże mi się podnieść .
W tym wszystkim wiem jedynie ,że strasznie kocham mężczyznę ,który dał mi
szczęście i smutek ale dzięki temu wiem ,że jest mój .